„Resident Evil Village” – recenzja

Seria Resident Evil to przykład franczyzy, która nie lubi stać w miejscu. Definiując gatunek survival horroru, balansowała pomiędzy akcyjniakiem a grą przygodową. Kiedy jednak nastąpił zmierzch tych drugich, Capcom zareagował i przemianował markę na shootery dorównujące tempem hollywoodzkiemu kinu. Gracze nowego pokolenia byli zadowoleni, lecz długoletni fani kręcili nosami. Minęły kolejne lata i po coraz to gorszych strzelankowych Residentach zdecydowano się powrócić do korzeni serii. 

Siódemka mocno inspirowała się interaktywnymi horrorami ubiegłej dekady, jak Prenumbra czy Amnesia, jednocześnie implementując pewne mechaniki znane z pierwszych części serii. Ta odsłona posłużyła również za bazę remake’ów, które zdobyły uznanie fanów nowszych i starszych Residentów. Capcom postanowił jednak podbić stawkę i tworząc Resident Evil Village, obrał za cel zadowolenie każdego “hardkorowego” gracza, nieważne czy to długoletni fan serii, czy nowicjusz strzelania do zombie. Zazwyczaj takie eksperymenty kończą się niepowodzeniem i żadna ze stron nie jest w pełni usatysfakcjonowana produktem. Tym razem jednak możemy mówić o wyjątku od tej reguły.

Village w głównej mierze kontynuuje historię bohaterów siódmej części, a dla tych, których ominął ten tytuł, deweloperzy przygotowali filmowe streszczenie. Po względnie szczęśliwym zakończeniu incydentu w Luizjanie Ethan i Mia Winters trafiają pod ochronę agencji walczącej z bronią biologiczną i osiedlają się gdzieś w odosobnionych regionach Europy Wschodniej. Ostatecznie i tam nie jest im dane zaznać spokoju – Ethan wraz z nowo narodzoną córką zostają nagle porwani. Bohater budzi się w środku lasu, gdzie ma przed sobą jedynie wrak wiozącego go konwoju i zmasakrowane zwłoki jego oprawców. Po kilku minutach błądzenia trafia do odizolowanej od cywilizacji wioski, której nieliczni mieszkańcy bezskutecznie próbują odeprzeć szturm agresywnych bestii. Przywołując w myślach wydarzenia z Luizjany, Ethan oczekuje najgorszego, wierząc jednocześnie, że i tym razem odzyska to, co dla niego najcenniejsze – swoją rodzinę.

Pierwsze pół godziny to klimatyczne wprowadzenie do świata, który przyjdzie nam zwiedzać, a jednocześnie tutorial zapoznający nowicjuszy ze sterowaniem. Momentalnie przechodzimy do walki ze stworami, gdzie uczymy się podstaw przetrwania, wykorzystując otoczenie i ograniczone zasoby do zmaksymalizowania zadawanych obrażeń. Po przetrwaniu oblężenia gra pozwala nam odsapnąć, dając czas na zebranie przedmiotów i rozwiązanie pierwszych zagadek, które ostatecznie zabiorą nas pod bramy przyległego do wioski zamku.

Rozgrywka tego etapu najbardziej przywodzi na myśl trylogię klasycznych Residentów, gdzie eksplorujemy stopniowo posiadłość, zbieramy klucze, czytamy dokumenty i eliminujemy stwory, starając się jednocześnie uniknąć konfrontacji z nieśmiertelną Lady Dimitrescu i jej trzema córkami. W dalszych częściach rozgrywki, wraz z powiększającym się ekwipunkiem, Resident Evil Village będzie zbliżał się gameplayem do swoich poprzedników pod numerem 4 i 5, choć pojawi się również i sekcja, w której pozbawieni broni będziemy musieli polegać głównie na naszych szarych komórkach, by poprzez rozwiązywanie zagadek przechodzić do następnych komnat nawiedzonego dworu.

Skoro już mowa o słynnej czwórce, to Capcom nie wydaje się ukrywać, że najnowszy Resident posłuży jako szkielet do remake’u hitu z 2005 roku. Wliczają się do tego zarówno analogiczne lokacje, jak wioska i zamek, ekwipunek w formie walizki, przeciwnicy upuszczający amunicję i skarby, czy wreszcie sklepikarz, u którego spieniężymy “zarobioną” gotówkę. 

Spadkobiercą tajemniczego kupca z Czwórki jest Duke, równie korpulentny, co wygadany handlarz. Zajmuje się sprzedażą i usprawnianiem naszego arsenału, wymieniając jednocześnie na gotówkę każde cenne barachło, jakie przyniesiemy do jego kramu. Wlicza się w to również surowe mięso, które zbierzemy, zabijając lokalną faunę. W zamian za kilka kawałków drobiu, ryby czy wieprzowiny Duke przygotuje dla nas danie poprawiające permanentnie nasze zdrowie lub odporność przed atakami przy użyciu uniku.

Choć gra nie zmusza nas do odwiedzenia wszystkich znaczników i da się ją ukończyć bez potrzeby spieniężenia każdego skarbu u kupca, Resident Evil Village skutecznie zachęca do eksploracji, i podobnie jak to się ma w przypadku Czwórki, każde zboczenie z trasy przynosi wyłącznie korzyści. W przeciwieństwie do klasycznych survival horrorów, gdzie staramy się unikać konfrontacji z wrogiem, tu każdy przeciwnik upuszcza amunicję lub skarb, więc póki nasz ekwipunek nie jest wypełniony po brzegi, nie ma powodu by uciekać przed okazją na zarobienie kilku monet.

Eliminacja przeciwników jest jeszcze przyjemniejsza dzięki różnorodności lokalnej “fauny”. W przeciwieństwie do siódmej części, gdzie znaczną większość wrogów stanowiły jedynie cztery warianty humanoidalnej pleśni, Village wprowadza do każdej sekcji mapy unikalnych przeciwników. W wiosce zmierzymy się z uzbrojonymi w kły zwykłymi zarażonymi, w zamku spotkamy uskrzydlone mutanty i półmartwe zwłoki ciągnące za sobą miecze, a w przyległej do wioski fabryce po naszych piętach będą deptać wyposażone w napęd odrzutowy mutanty ze świdrami zamiast dłoni. Umiejętności i wytrzymałość przeciwników rośnie wraz z możliwościami naszego arsenału i choć druga połowa gry jest wyraźnie nastawiona na dynamiczną rozgrywkę, Capcom stara się byśmy nie poczuli się jak dominujący na polu bitwy Rambo.

Zgodnie z tradycją serii, ukończenie gry po raz pierwszy jest dopiero początkiem naszej znajomości z Village. Do naszej dyspozycji pozostają wyższe poziomy trudności oraz wyzwania, których ukończenie jest nagradzane punktami odblokowującymi nowe bronie, modyfikacje czy zawartość dodatkową w postaci modeli oraz grafik koncepcyjnych. W wielkiej chwale wraca również tryb Mercenaries, skupiający się na zręcznościowym aspekcie gry, gdzie na zamkniętych arenach przechodzimy coraz to trudniejsze misje. I o ile nie posądzałbym przeciętnego gracza o chęć przejścia liniowej gry po raz dziesiąty, by wyśrubować lepszy czas ukończenia, Mercenaries z pewnością przyczyni się do dłuższej żywotności tego singlowego tytułu również wśród zwykłych graczy.

Odbiór nowej gry Capcomu jest w głównej mierze uzależniony od perspektywy odbiorcy. Z moich obserwacji Village to gra idealnie wpisująca się w obecne trendy, a jednocześnie posiadająca wystarczającą ilość residentowej esencji, by uznać tytuł za godną kontynuację historii zapoczątkowanej w 1996 roku. Tradycjonaliści mogą narzekać, że produkcja wyraźnie czerpie inspiracje z kultowej czwórki, stawiając na pierwszym miejscu częste konfrontacje z przeciwnikami aniżeli budowanie atmosfery horroru. Gracze głównego nurtu natomiast docenią angażujący gameplay, krytykując jednocześnie krótką jak na standardy obecnych gier kampanię, która trwa ok. 8-9 godzin. 

Każdy doceni jednak przepiękną oprawę Village. RE Engine po raz kolejny wyznacza standardy w grafice komputerowej, oferując jednocześnie rewelacyjną optymalizację, nawet na konsolach poprzedniej generacji. Ogrywając tytuł na PS4, nie doświadczyłem żadnych spadków klatek, choć system chłodzenia zdawał się robić absolutnie wszystko, by nie doprowadzić do przegrzania konsoli.

Czytając te słowa, spodziewacie się pewnie ode mnie najwyższej noty dla Residenta o numerze osiem. W ramach recenzji bezspoilerowej – owszem, nowy produkt to solidny kandydat na grę roku. Jedyne zastrzeżenie kieruję w stronę fabuły, a głównie sposobu, w jaki jest prowadzona. Scenariusz Village zdaje się niespiesznie odkrywać swoje karty, by w ostatnich 20 minutach rozgrywki wylać na gracza wiadro ekspozycji. To mój jedyny poważny zarzut wobec nowej gry Capcomu i biorąc pod uwagę fakt, że Resident Evil nie był nigdy z tego znany ani nie aspirował do miana ambitnej fabularnie gry, nie jest to zarzut wielce poważny. 

P.S. Z drugiej strony to absurdalna fabuła serii, łącząca horrorowe schematy z science fiction i teoriami spiskowymi sprawiła, że pokochałem to uniwersum. By nie wyjść więc na hipokrytę, jako fan serii odjąłbym Village jedno oczko. Ale to tylko moja perspektywa jako maniaka lore’u.

9/10

Resident Evil Village (2021)

Resident Evil VillageWydawca:Capcom
Platformy: Microsoft Windows, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series X/S Google Stadia
Grane na: Playstation 4

Grzegorz Ciesielski
Grzegorz Ciesielski
Amerykanista z wykształcenia, cosplayer z pasji, felietonista z przypadku. Pasjonat muzyki lat 60. i 80., miłośnik piw rzemieślniczych, kucharz amator. Gardzi kawą. Jego twórcze portfolio można zobaczyć na W Cosplay. Twitter: grzeniu_c

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama