Materiał w wersji wideo (z nieco rozbudowaną treścią) możecie zobaczyć na dole artykułu. Zapraszamy również na kanał autora: Superherosi z Nihonu.
Superbohaterowie to chleb powszedni współczesnej popkultury. Towarzyszą nam od ponad 80 lat, a w ostatniej dekadzie przeżyli kolejny renesans. Siła marek takich jak DC czy Marvel tkwi przede wszystkim w postaciach, z których szerokiego i kolorowego zbioru każda osoba znajdzie swojego faworyta, czy to ze względu na design, czy historię, czy osobowość. Szczególnie teraz, kiedy wydawnictwa otwierają się na nowych odbiorców, widzimy napływ świeżych superherosów reprezentujących różne kultury, etniczności czy grupy społeczne, co czyni uniwersum jeszcze bardziej zróżnicowanym.
Jednak jakkolwiek zdywersyfikowany byłby nasz katalog herosów, nie da się ukryć, że to Stany Zjednoczone mają monopol na produkcję superbohaterskie – w końcu mowa tu o pionierach gatunku. Ale jak wyglądałby koncept herosa z nadludzkimi mocami zinterpretowany przez kulturę inną niż amerykańska? Przenieśmy się do odległej Japonii. Kraj ten wypracował swój własny wzorzec kina superbohaterskiego, a wszystko rozpoczął pewien zmotoryzowany cyborg.
Kamen Rider – japoński superbohater
Kamen Rider (dosłownie tłumacząc: “Zamaskowany Jeździec”) narodził się w głowie Shotaro Ishinomoriego, artysty szanowanego w środowisku mangowym, znanego przede wszystkim z komiksu Cyborg 009, pierwszej mangi o przygodach grupy superbohaterów. Sukces tej serii bez wątpienia wpłynął na późniejszą karierę Shotaro, który już do końca życia związał swoją twórczość z superherosami. W 1970 roku Studio Toei poprosiło artystę o pomoc w tworzeniu postaci do nowego serialu dla stacji NET. Mangace nie podobał się jednak wstępny koncept superbohatera-zapaśnika.
Jak sam mówił, postanowił stworzyć “coś groteskowego i z pogranicza fantastyki”. Inspirując się atlasem owadów przyniesionym przez współpracownika, stworzył 50 designów. Następnie pokazał wszystkie swojemu 5-letniemu synowi, który od razu wskazał na sylwetkę inspirowaną pasikonikiem. Artysta zdecydował również, że bohater zamiast zakładać strój i maskę, będzie transformował się w swoją prawdziwą, bojową formę.
3 kwietnia 1971 roku o godzinie 19:30 premierę miał pierwszy odcinek Kamen Ridera. Poznajemy Takeshiego Hongo, którego porywa terrorystyczna organizacja Shocker. Zostaje przemodelowany na cyborga, pierwszego z serii superżołnierzy mających pomóc złoczyńcom w osiągnięciu dominacji nad światem. Przed wymazaniem pamięci ratuje go jeden z pojmanych naukowców i wspólnie uciekają przed armią Shockera. Wolność trwa jednak krótko, i doktora zabija jeden z mutantów organizacji. Chcąc pomścić wybawcę, bohater postanawia samodzielnie rozprawić się z żołnierzami Shockera. Rozpędzając się na motorze, uruchamia turbinę umieszczoną na swoim pasie i dokonuje pełnej przemiany w Kamen Ridera.
Jeszcze przed premierą drugiego sezonu nad serialem zebrały się czarne chmury. W trakcie zdjęć Hiroshi Fujioka, aktor grający główną rolę, doznał poważnego wypadku, co wyłączyło go z dalszej produkcji. Zamiast jednak uśmiercić bohatera poza kadrem, zdecydowano się poinformować widzów, że Hongo walczy z Shockerem w Europie. W międzyczasie pałeczkę miał przejąć Takeshi Sasaki w roli Hayato Ichimimonji, kolejnej ofiary cybernetycznej operacji Shockera.
Zmiana protagonisty dała również szansę twórcom na wprowadzenie kilku modyfikacji. Jedną z nich była transformacja herosa, od tego momentu aktywowana przez dynamiczną pozę i okrzyk bojowy „Henshin” (po polsku: “przemiana/transformacja”). Choć zmiana ta była głównie podyktowana brakiem prawa jazdy u odtwórcy głównej roli, okazała się strzałem w dziesiątkę. Efektowny, a jednocześnie prosty ruch rękami, był elementem, który pozwalał dzieciom lepiej wczuwać się w widowisko i odgrywać role bohaterów przed telewizorami.
Serial doczekał się 98 odcinków, a średnia oglądalność wynosiła 21,2% widowni. Mania Kamen Ridera rozprzestrzeniła się na całą Japonię. Jeździec i jego adwersarze mieli swoje karty kolekcjonerskie, figurki, komiksową adaptację, a nawet własną linię słodyczy. Centralną częścią kolekcji każdego fana Ridera była replika pasa transformacji. Prosta zabawka z hałaśliwym silniczkiem wprawiającym w ruch czerwoną diodę wystarczyła, by każde dziecko poczuło się jak superheros.
Studiu Toei pozostało jedynie kuć żelazo póki gorące. W latach 1973-1975 co roku debiutował nowy sezon Kamen Ridera. Po tym czasie jeźdźcy zniknęli z ekranów telewizorów na kilka lat, mimo to Ishinomori miał pełne ręce roboty. Stworzył dla Toei dziesiątki kolejnych seriali o transformujących się herosach. Wartym wspomnienia jest Himitsu Sentai Goranger, pierwszy sezon serii Super Sentai, która w późniejszych latach została zaadaptowana na rynek zachodni pod tytułem Power Rangers.
Kamen Rider również doczekał się swojej adaptacji na rynek zachodni i w 1995 roku premierę miał Masked Rider. Skromny budżet i niski poziom aktorstwa głównej obsady serialu, a przede wszystkim brak zainteresowania widowni sprawiły, że Masked Rider nie podzielił sukcesu Power Rangers. Na szczęście na horyzoncie pojawiła się kolejna szansa na zaistnienie jeźdźca w zachodnich mediach. W 1996 roku Ishinomori spotkał się ze współtwórcą postaci Robina i Jokera, Jerrym Robinsonem. Amerykanin zaproponował mangace współtworzenie komiksu o roboczej nazwie Batman vs. Kamen Rider.
Koncept nigdy jednak nie został zrealizowany z uwagi na pogarszający się stan zdrowia Ishinomoriego spowodowany chłoniakami. 3 dni po swoich 60. urodzinach Shotaro Ishinomori zmarł na atak serca, zostawiając po sobie 128 000 stron komiksów i dziesiątki postaci, które zdefiniowały wizerunek japońskiego superbohatera.
I choć w latach 90. na ekranach telewizorów brakowało tego najważniejszego, już wkrótce miało się to zmienić. Wraz z premierą Kamen Ridera Kuuga w 2000 roku franczyza wkroczyła w nową erę, odświeżając nieco już skostniałą markę. Od tego sezonu porzucono epizodyczną formułę „potwora tygodnia” na rzecz serializowanej fabuły kierowanej do nieco starszego widza. Bohater nie był już cyborgiem, lecz zwykłym człowiekiem przemieniającym się z pomocą urządzenia lub artefaktu. Riderów pojawiało się nawet dziesięciu na sezon. Każdy z nich miał własne cele i motywacje, nie zawsze pokrywające się z tymi heroicznymi. Nie zabrakło wśród nich antybohaterów czy złoczyńców.
Dalsza historia marki Kamen Rider nie jest już taka burzliwa jak w XX wieku. Ani tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi z 2011 roku, ani trwająca do dnia dzisiejszego pandemia nie zatrzymały emisji serialu o bohaterze, którego przygody dają radość wszystkim Japończykom. Komercyjny sukces Ridera plasuje go na czwartym miejscu najbardziej dochodowych franczyz korporacji Bandai – przegrywa on jedynie z takimi gigantami jak Dragon Ball, Gundam i One Piece. Jest to dobry wynik, biorąc pod uwagę, że trójka ta, w przeciwieństwie do zamaskowanego bohatera, ma silną pozycję międzynarodową.
Historia zamaskowanego jeźdźca trwa już ponad 50 lat. Szczęśliwie się złożyło, że tego roku okrągłe 75 urodziny obchodzi również pierwszy pan Fujioka. Pozostaje tylko wierzyć, że ta unikalna seria doczeka się kolejnych okrągłych rocznic do świętowania. W końcu jak powiedział sam mangaka: “Jeśli czasy będą tego wymagały, Kamen Rider na pewno powróci”.