O „Krainie chowańca” Petriego Tamminena

Czyż to nie ironiczne, że książka, w której nieustannie powraca motyw kryjówki – wbrew wszelkim pozorom – odkrywa przed czytelnikiem zaskakująco dużą ilość informacji?

Po pierwsze, pozwala choć częściowo odkryć nieznanego w Polsce autora. Mowa tu o Petrim Tamminenie – współczesnym fińskim prozaiku, autorze licznych opowiadań, powieści, a także słuchowisk radiowych. Tamminen zadebiutował w latach dziewięćdziesiątych XX wieku zbiorem opowiadań p.t. Elämiä. Od tego czasu ten fantastyczny pisarz otrzymał już kilka ważnych literackich nagród w swojej ojczystej Finlandii. Poza krajem jego dzieła przetłumaczono na kilka języków, między innymi na angielski, szwedzki, łotewski, a nawet japoński. Wreszcie, piętnaście lat po fińskim wydaniu, dzięki Oficynie Wolny Tor polscy czytelnicy będą niedługo mogli przeczytać zbiór krótkiej prozy Tamminena – Piiloutujan maa. W polskim przekładzie Sebastiana Musielaka tytuł brzmi niemniej wdzięcznie: Kraina chowańca.

Owy „chowaniec” to swoiste słowo-klucz. Oczywistym sygnałem dla czytelnika jest skojarzenie go z czasownikiem „chować się”, ale Władysław Kopaliński nawiązuje także do diabła (i – rzecz ciekawa – nieroba), a gdy zagłębimy się w europejski folklor, dowiemy się również, iż chowaniec to oswojone zwierzę (często pomagające czarownicom w obrzędach magicznych). W przypadku zbioru tekstów Tamminena chowaniec jest przede wszystkim Finem. To człowiek bez imienia – Fin-Everyman, mężczyzna opisany na przestrzeni kilkudziesięciu tekstów. Jego imię nie zostało wymienione nie bez powodu – jest ono po prostu zbędne. To nie imię sprawia, że czytelnik rozumie postępowanie i tok myślenia Fina-chowańca. Jak szczerze ujawnia narrator, Finki nie rozumie – i pewnie dlatego nie o niej pisze. Wyznaje: „Kobieta to obcy człowiek”.

Z tego właśnie powodu Kraina chowańca zawiera w sobie jedynie opisy zachowań – nienazwane, bez zbędnych imion i detali. Nie jest ważny (i nie powinien być) wygląd Fina. Istotne jest jedynie to, co zrobi, dokąd pójdzie, gdzie się schowa – na strychu, w domu, na rybach, czy w lesie. Kraina stanowi przestrzeń, a literackie impresje to eksploracja ucieczki, często w miejsca, w których samotność przeszywa na wskroś. Nie ma w Krainie chowańca dialogów, bo w tym miejscu rzadko się rozmawia. Jednak czytelnik znajdzie w niej dużą ilość tego, co kojarzy się z bardzo stereotypową fińskością – potrzebę milczenia, pewną alienację. Jednocześnie możemy zaobserwować, że cechy te nie są zarezerwowane jedynie dla Finów – jest w nich przecież pewna uniwersalność.

Sto pięćdziesiąt lat wcześniej, w innym języku i po drugiej stronie globu, Henry David Thoreau w zbiorze esejów Walden pisał nie tylko o życiu w lesie, ale też o terapeutycznym działaniu natury: przyroda uspokaja. Chowaniec też o tym wie. I ucieka, by w lesie się ukryć i przy okazji odkryć własne niewypowiedziane myśli.

Ze wszystkich kryjówek chowańca najbardziej lubię tytułowy strych w jednym z pierwszych tekstów. Strych to wymarzony schowek – dzieci wiedzą o tym doskonale. To przestrzeń na swój sposób perfekcyjna, gdyż łączy w sobie dwie przeciwności – to, co znane oraz to, co obce; przytulność i kurz. Nie wiadomo kiedy zamienia się w bezpieczną, ale metaforyczną przystań: „Czasem”, opowiada narrator, „strychowy chowaniec tłucze się po parterach świata kilkadziesiąt lat”.

Szczególną uwagę warto zwrócić na narratora. Mówi prozą, ale poetycką – i okazuje się, że niewiele potrzeba, by malować bardzo sugestywne sceny w kilku słowach. Proza Tamminena jest nastrojowa i lakoniczna; wydaje się, iż mówi tyle, ile trzeba – ni mniej, ni więcej. Jego słowa należy sączyć powoli i samemu dopisać sobie resztę. Ten styl idealnie obrazuje jeden z moich ulubionych cytatów – „daleko, bezgłośnie jak na obrazie, idą jacyś ludzie”. Świetnie łączy konkret z niejasnym – o jaki obraz chodzi? O jakich ludziach myślał?

Zdarzają się momenty, że czasami, zamiast pozwolić czytelnikowi snuć domysły, narrator uderza krótko i celnie. Wróćmy na chwilę na strych. Dla chowańca nie jest to obojętna przestrzeń: „lubi strych, gdzie zabił się poprzedni właściciel”. Zdania wędrują jak myśli, w nieoczywiste rejony, a porównania mogą zaskakiwać tak samo, jak człowiek opisany w tym literackim studium przypadku.

Zadziwić może też intertekstualność – nawiązań do kultury fińskiej jest sporo. Nic w tym dziwnego. Bohater jest przecież Finem i w kulturze tej wyrasta, nawet jeśli zdarza mu się ucieczka przed nią do lasu lub na strych (a może i ta ucieczka jest elementem kultury?). Natomiast aluzje te niekoniecznie będą czytelne dla kogoś, kto z Finlandią styka się po raz pierwszy w kontekście innym, niż muminkowy. Co więcej, nie uważam tego za wadę – odkrywamy prozę Tamminena, odkrywamy chowańca, ale nie da się poznać go w pełni.

Zdjęcie przedstawia las w okolicach fińskiego miasta Porvoo.

Za egzemplarz książki dziękuję Oficynie Wolny Tor.

Katarzyna Piękoś
Katarzyna Piękoś
Kiedy miała osiem lat, chciała zostać książką. Nie udało się i została anglistką z zamiłowaniem do dobrej literatury. Lubi chodzić po górach i słuchać metalu, ale nigdy jednocześnie. Miała życie, dopóki nie zaczęła uczyć się fińskiego.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama