O „Pogrzebanym olbrzymie” Kazuo Ishiguro

W uzasadnieniu Akademii Szwedzkiej dowiadujemy się, że Kazuo Ishiguro „w swoich powieściach o wielkiej emocjonalnej sile obnażył otchłań kryjącą się pod naszym złudnym poczuciem związku ze światem”.

Obnażanie otchłani – brzmi to dość lirycznie, może nawet z (całkiem głośno brzmiącą) nutką patosu. Opis jednak trafia w sedno. Kazuo Ishiguro z każdym następnym utworem rozdziera obraz świata, jaki stworzył sobie wcześniej czytelnik.

Weźmy na przykład ostatnią powieść noblisty, Pogrzebanego olbrzyma z 2015 roku. Brytania, mniej więcej w czasach króla Artura. Akcja toczy się na tyle mu współcześnie, że wciąż żyją jego przyjaciele, a on sam nie miał jeszcze okazji stać się legendą. I wydawać by się mogło, że wiemy, jak to może się potoczyć – legendy arturiańskie obrosły w piórka popkultury. Akurat co jak co, ale przypadki z życia Artura i rycerzy Okrągłego Stołu mamy wszyscy w małym paluszku, i to w różnych wariacjach na ten sam temat. Był już Merlin, który żył odwrotnie, zaczynając od starości i kończąc na dzieciństwie (T.H. White, Był sobie raz na zawsze król), była już cała historia – ale z perspektywy Morgany, bohaterki zwykle demonizowanej, a w Mgłach Avalonu jednak takiej, że można z nią sympatyzować. Był już Artur-ulicznik w tegorocznej luźnej filmowej origin story Guya Ritchiego.

Pogrzebany olbrzym zabiera nas o krok dalej w arturiańskie rozważania. Kanwa legendy to już tylko pretekst do opowiedzenia całkiem innej historii – historii o pamięci, związku, poszukiwaniu. I tak jak fabuła powieści wykracza poza bezpieczne, popkulturowe wariacje, tak sama powieść nie trzyma się gatunkowych schematów i bawi się konwencją – a może nawet nie bawi się nią, tylko po prostu ignoruje.

Pogrzebany olbrzym Kazuo Ishiguro - recenzja książki | arytmia.eu

W rozmowie z Neilem Gaimanem autor sam przyznał, że jest trochę na bakier z ograniczeniami narzucanymi przez gatunki literackie. Pogrzebany olbrzym czasami był szufladkowany jako fantasy (przy czym robiono to z pewną dozą niepewności), podczas gdysam Kazuo dość rozbrajająco wyjaśnił, że po prostu „chciał napisać powieść, w której były ogry”. I tyle – dobrze ilustruje to podejście autora do gatunku i motywów. Ishiguro bierze z nich co chce, a potem idzie własną drogą.

Wyjątkowo dobrze widać to na przykładzie Pogrzebanego olbrzyma. Jednym z najbardziej charakterystycznych motywów arturiańskich jest motyw wyprawy, choćby tej po Świętego Graala. I rzeczywiście – wyprawę dostajemy, ale zgoła inną: wyrusza na nią starsze małżeństwo, udające się na poszukiwanie syna, którego istnienia nie są nawet pewni. To mogłaby być wyprawa bez otoczki świata przedstawionego z legendy; nie ma tu bohaterskiego herosa, są starsi ludzie, z ich chorobami, problemami – o wiele bardziej ludzcy niż postaci z opowieści

Osadzenie małżeństwa Axla i Beatrice w okołoarturiańskiej Brytanii to interesujący zabieg. Nie sposób odmówić historii pewnej uniwersalności; sam motyw wyprawy to jeden z najstarszych w literaturze, nie ograniczający się tylko do Okrągłego Stołu – podkreśla to też wspomniana już „przypadkowość” imion głównych bohaterów. Jednocześnie stanowi to pretekst dla głównego tematu powieści – pamięci i jej braku.

To właśnie moment, w którym możemy powiedzieć, że Ishiguro wykracza poza ramy gatunkowe. Jeśli gdziekolwiek „obnaża otchłań”, to na pewno tutaj. Brytania Ishiguro jest namacalna, realistyczna, przyziemna – a jednocześnie niepozbawiona ogrów, tajemniczych wydarzeń, lecz przede wszystkim pełna dziur w kolektywnej pamięci. Kraj ogarnęły mgły zapomnienia, za które odpowiedzialna jest smoczyca Querig. Axl i Beatrice nie pamiętają swojej przeszłości. W ich wiosce zapomina się o zaginionym dziecku; oni sami nie są pewni, czy mają syna, czy nie – może był on złudzeniem. Napotkanym postaciom Axl zdaje się kogoś przypominać – jedną z takich postaci jest rycerz Artura, Gawain, który ma własną, bardziej konwencjonalną wyprawę: zabić smoka.

Pogrzebany olbrzym Kazuo Ishiguro - recenzja książki | arytmia.eu

Pogrzebany olbrzym na podstawie legendy snuje opowieść o tym, czym jest dla nas pamięć – jak tworzy i rozbija nasze związki, od tych rodzinnych po te w większych społecznościach. To nie jest jedyna powieść Ishiguro, w której wraca do tego wątku – to samo było już choćby w Nie opuszczaj mnie.

Być może to właśnie niepamięć jest przyczyną ostrożności narratora – pewna powściągliwość (i osoba narratora, której do końca nie powinniśmy ufać) to zresztą charakterystyczna cecha prozy Ishiguro. Autor, dla którego angielszczyzna jest drugim językiem (przeprowadził się do Wielkiej Brytanii jako dziecko, a w domu rodzinnym mówiono po japońsku), snuje opowieść z niesamowitą dokładnością i uwagą. Niekiedy przez to fabuła toczy się do przodu powoli, w lustrzanym odbiciu tempa, w którym bohaterowie pokonują drogę. Nic tutaj nie dzieje się w mgnieniu oka, w błysku stali, nawet nie pojedynki, których można by się spodziewać w powieści fantastycznej.

Bo i Pogrzebany olbrzym to nie jest powieść fantastyczna – to jest powieść Kazuo Ishiguro, który pisze tak, jak chce, by powiedzieć to, co chce. Ale fantastycznie mu to wychodzi.

Plusy:

  • nieoczekiwana, oryginalna opowieść
  • kunsztowny język
  • intrygujące zakończenie

Minusy:

  • dla mnie brak. Ale jeśli oczekujecie typowej fantastyki, to możecie się trochę rozczarować.
Katarzyna Piękoś
Katarzyna Piękoś
Kiedy miała osiem lat, chciała zostać książką. Nie udało się i została anglistką z zamiłowaniem do dobrej literatury. Lubi chodzić po górach i słuchać metalu, ale nigdy jednocześnie. Miała życie, dopóki nie zaczęła uczyć się fińskiego.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama