Zakopane – na przełomie XIX i XX wieku mekka artystów, miasto-uzdrowisko tętniące życiem, do którego złapać oddech i zaczerpnąć świeżego powietrza jeździły elity kraju. Rozreklamowane i wyidealizowane. Dziś prowadzi tu zakorkowana droga usłana reklamami i wielkimi bilbordami, które przesłaniają widok na majestatyczne Tatry, króluje patodeweloperka i budowlana samowola. Kumoterstwo i lewizna również mają się bardzo dobrze.
O stolicy Podhala, gdzie wszystko ma swoją cenę i wszystko można „odpowiednio” załatwić, w najnowszej książce od Wydawnictwa Czarnego pt. Podhale. Wszystko na sprzedaż opowiada Aleksander Gurgul – dziennikarz i reportażysta.
Kraina absurdów
Na Podhalu, a zwłaszcza w Zakopanem, inwestorzy już dawno zwęszyli pieniądz. Rzesze turystów, ciągnące w góry i gotowe płacić krocie za urlop pod Tatrami tylko ten pęd spotęgowały. Aleksander Gurgul jeździ na Podhale – szuka i dopytuje. Rozmawia zarówno z inwestorami, jak i zwykłymi mieszkańcami. Jako wprawny reportażysta jest obserwatorem, ale nie komentuje i nie ocenia żadnej ze stron. Jeden z jego rozmówców, konsultant zakopiańskiego planu transportowego z krakowskiej Politechniki, ocenia Zakopane jako ewenement na skalę państwową.
Uważa, że tak naprawdę to dwa miasta. Pierwsze – posezonowe, przyjazne dla mieszkańców. Drugie – „spuchnięte” latem i zimą od turystów. Z tym że obecnie, zwłaszcza po pandemii, ruch turystyczny trwa tu z różnym nasileniem tak naprawdę cały rok. Całe miasto grzęźnie w korkach, co odbija się zarówno na mieszkańcach, jak i przyjezdnych. Rozwiązania komunikacyjne są niewystarczające. Autor jako przykład do naśladowania podaje przypadek kurortów w Alpach szwajcarskich, gdzie dojechać można tylko komunikacją (pojazdy na prąd, przyjazne środowisku) lub rowerem. Ma to zbawienny wpływ na powietrze i smog – to zakopiańskie ciężko zaliczyć do uzdrowiskowych standardów (z jakich miasto słynęło przed laty).
Jak możemy wywnioskować z lektury reportażu Podhale. Wszystko na sprzedaż, wszystko tutaj ma swoją cenę. Nieważne, czy chodzi o działkę z widokiem na Tatry, zarośnięty zagajnik przy rondzie czy zabytkową willę w stylu zakopiańskim z początków ubiegłego stulecia. Czasem ktoś kupuje kwaterę dla siebie, w celach prywatnych, jednak częściej jest to inwestycja w tzw. aparthotel. W ramach ciekawostki: w Zakopanem rok przed wybuchem pandemii padł absolutny rekord – sprzedano apartament w cenie 32 tys. zł za metr kwadratowy.
Zakopiański alarm architektoniczny
Głośne w Zakopanem są również pożary zabytków, które już kilka lat wcześniej wymknęły się spod kontroli. Wiele było przypadków, gdy płomienie ledwie dogasały, a deweloperzy od razu sprzątali teren i zalewali wodę betonem. Konserwatorzy zabytków biją na alarm – na naszych oczach z miesiąca na miesiąc znikało – i wciąż znika – dziedzictwo kulturowe Podhala i Polski. Społecznicy pisali petycje i próbowali przekonywać właścicieli zabytkowych willi i pensjonatów, że mają w posiadaniu bezcenne dziedzictwo i że nawet jeżeli wymaga to wkładu finansowego – warto o nie dbać. Jakże często na próżno. Jest to fragment, który najbardziej zapamiętałam z całej książki. Smutna i przejmująca lektura – i tylko willi żal.
Podhale. Wszystko na sprzedaż to zbiór ciekawych, ale i okrutnie szczerych reportaży. Temat Podhala jest jednak tak szeroki, że autor nie wyczerpał tematów i wiele jeszcze można o nim pisać! Z książki Gurgula wyłania się dość smutny obraz Podhala. Wynika z niej, że chciwość, zazdrość i sprzedajność rządzą tym światkiem, pozostawiając po sobie spustoszenie niczym halny. Pozycja godna uwagi!
Podhale. Wszystko na sprzedaż (2022)
Autor: Aleksander Gurgul
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 224