Najsłabszym ogniwem Czasu mroku zdaje się być jego polski tytuł – jest ogólny, zwyczajny i raczej się nie wyróżnia. A szkoda, bo to film, który być może nie jest wyjątkowo przełomowy, ale mimo wszystko to przykład porządnego kina – takiego, które się ogląda z przyjemnością niekoniecznie ze względu na opowiadaną w nim historię, ale dlatego, że jest umiejętnie zrobiony.
Co do tych umiejętności – nie da się, oczywiście, nie wspomnieć o Garym Oldmanie i jego przemianie w głównego bohatera filmu, słynnego polityka Winstona Churchilla. Czas mroku bierze pod lupę początkową fazę II wojny światowej, kiedy Churchill zastępuje na stanowisku premiera Neville’a Chamberlaina. Jako głowa rządu Winston reorientuje dotychczasową politykę Wielkiej Brytanii dotyczącą działań wojskowych i zmaga się z opozycją wewnątrz własnej partii, a także ze strony samego króla, Jerzego VI.
W roku 1940 Churchill był mężczyzną po sześćdziesiątce, z nadwagą, zamiłowaniem do whisky i cygar; i to w niego wciela się Gary Oldman, który podobno badał zachowania Churchilla przez ponad rok, aby przygotować się od roli. Do Oscara nominowano zarówno samego aktora, jak i charakteryzację. Moim zdaniem – zasłużenie. Oldman w filmie przechodzi niesamowitą wizualną przemianę (wystarczy spojrzeć chociażby na zdjęcia). Wyjątkowa jest jednak też jego gra aktorska – Churchill Oldmana jest niewątpliwie przekonujący. Świetnie wypada zwłaszcza z scenach oratorskich. Churchill podobno miał wadę wymowy, ale szła ona w parze z wielkim darem słowa, który w filmie doskonale wykorzystano do budowania napięcia i dramatyzmu.
Pasjonatom historii Czas mroku oferuje mnóstwo takich smaczków – wada wymowy nie tylko u Churchilla, ale i u króla Jerzego VI (w tej roli Ben Mendelsohn); zatrudnienie jako asystentki Elizabeth Layton (chociaż tak naprawdę miało ono miejsce rok później niż toczy się akcja filmu, w 1941); czy też ukazanie napięcia między Churchillem a Nevillem Chamberlainem i ich podejściem do polityki ustępstw. Relacje Churchilla i jego poprzednika na stanowisku premiera są ukazane w intrygujący, złożony sposób; Chamberlaina łatwo przedstawić tak, jak często się go publicznie postrzega: jako polityka słabego i nieudolnego. Czas mroku jednak z nim sympatyzuje, a także oferuje inny punkt widzenia: to nie tylko przeciwnik Churchilla, ale również ktoś, kto stara się zrobić coś dobrego i ma silne zasady moralne.
Za scenariusz odpowiada Anthony McCarten (wcześniej nominowany do Oscara za Teorię wszystkiego), a za reżyserię Joe Wright, który ma na koncie kilka wcześniejszych produkcji historycznych, choćby głośną Pokutę czy Annę Kareninę. Wright często współpracuje z tym samym kompozytorem, i także w przypadku Czasu mroku za soundtrack odpowiedzialny jest Dario Marianelli. Muzyka to ogromny atut filmu – świetnie podkreśla emocje.
Dużo ostatnio dostajemy tych filmowych Churchillów i taka tematyczna powtarzalność to chyba największa słabość Czasu mroku. W wyścigu o Oskary film konkuruje z Dunkierką, w której o Churchillu może nie wspomina się zbyt wiele, ale dotyczy ona tego samego punktu w historii. Postać Churchilla – bogatszego już o doświadczenia z drugiej wojny światowej – pojawia się także w The Crown. A to tylko niektóre z najnowszych filmów, które biorą Churchilla czy ten moment z przeszłości na warsztat.
Nie jest to ani historia nowa, ani nowatorska: nawet scenariusz gra radiowym przemówieniem w sposób, który jest bardzo podobny Jak zostać królem. Głównym bohaterem tego filmu był zresztą wspomniany już Jerzy VI. Ale może nie musi być nowa. Nie każdemu filmowi od razu trzeba przypiąć łatkę przełomowego. Wystarczy, że jest solidnie zrobiony – i ja to kupuję. Na mnie działa.
Podsumowanie
Czas mroku (2017)
Reżyseria: Joe Wright
Scenariusz: Anthony McCarten
Obsada: Gary Oldman, Ronald Pickup, Kristin Scott Thomas, Ben Mendelsohn