Sergiej Dowłatow – pisarz radzieckiego undergroundu

Siergiej Dowłatow to jeden z najchętniej czytanych dziś w Rosji radzieckich pisarzy. W Polsce nie jest zbyt dobrze znany i być może najnowszy owoc współpracy rosyjskich, polskich i serbskich filmowców przyniesie mu nieco sławy. Produkcję wyróżniono już na festiwalu w Berlinie, tylko czy doceniony przez niemieckie jury dramat biograficzny naprawdę wiernie pokazuje sylwetkę pisarza?

Siergiej Donatowicz Dowłatow urodził się 3 września 1941 roku w Ufie w żydowsko-ormiańskiej rodzinie. Niedługo po jego narodzinach Dowłatowowie przeprowadzili się do Leningradu, gdzie ojciec bardzo szybko porzucił swych bliskich. W wieku 18 lat Siergiej rozpoczął studia na wydziale filologii fińskiej Uniwersytetu Leningradzkiego, gdzie poznał się z młodymi literatami: Anatolijem Najmanem, Jewgienijem Reinem i Josifem Brodskim. Ten ostatni tak wspominał swoje pierwsze spotkanie z Sieriożą: „Poznaliśmy się w mieszkaniu na czwartym piętrze obok Dworca Fińskiego. Gospodarz był studentem wydziału filologicznego na Uniwersytecie Leningradzkim – teraz jest profesorem podobnego wydziału w niedużym mieście w Niemczech. Mieszkanie było niewielkie, ale alkoholu było w nim zawsze pod dostatkiem”. Dwa lata później Dowłatow został wyrzucony z uniwersytetu za brak postępów w nauce.

Recenzja filmu Dowłatow

Po wydaleniu ze szkoły Dowłatow przez trzy lata służył w wojsku jako strażnik obozu pracy na północy republiki Komi, a zdobyte tam doświadczenia opisał później w zbiorze opowiadań Zona. Nie jest to typowy przedstawiciel literatury obozowej, bo narracja prowadzona jest z przymrużeniem oka i z perspektywy strażnika, a nie więźnia. Po demobilizacji Dowłatow rozpoczął studia dziennikarskie w Leningradzie, a po ich ukończeniu wyjechał na trzy lata do Tallina, gdzie pracował jako palacz i dziennikarz. O okresie estońskim opowiada książka Kompromis.

Jest to utwór o tyle ciekawy, że każdy z epizodów poprzedza krótka, oficjalna i patetyczna notka dziennikarska na temat bieżących wydarzeń z życia Tallina. Następnie autor odtwarza dane zdarzenie tak, jak wyglądało ono naprawdę, co w zestawieniu z preambułą i jej komunistyczną nowomową daje komiczny efekt. Na przykład jedenasty „kompromis” rozpoczyna się tak: „Wczoraj na cmentarzu Linnametsa pochowany został wierny syn estońskiego narodu, niezastąpiony dyrektor studia telewizyjnego, Bohater Pracy Socjalistycznej, Hubert Woldemarowicz Ilnes. Całe życie Huberta Ilnesa było wzorem ofiarnej służby na rzecz komunizmu. Charakteryzowały go bezustanne poczucie odpowiedzialności, zainteresowanie wobec ludzi i zadziwiająca skromność osobista”. Później czytelnik dowiaduje się, że ciało „zasłużonego komunisty” zostało przypadkowo podmienione w kostnicy, a „wdzięczny naród” pochował niewłaściwą osobę.

Po powrocie z Estonii pisarz dorabiał jako przewodnik w muzeum Puszkina pod Pskowem. Z tego okresu pochodzą opowiadania zebrane w tomiku Skansen. Praca w muzeum nie nadwerężała sił Dowłatowa, który mógł jednocześnie tworzyć. Jego tekstów nie chciało jednak drukować żadne czasopismo literackie, co nie było spowodowane względami politycznymi, a faktem, że jego utwory zwyczajnie uchodziły za słabe. Dowłatow zaczął więc publikować w samizdacie (w podziemnych wydawnictwach) i na Zachodzie, za co został wydalony ze Związku Dziennikarzy ZSRR. Wpłynęło to na decyzję twórcy o emigracji do Nowego Jorku, gdzie mógł on pisać zupełnie swobodnie i drukować własny, niezależny tygodnik. Podczas swojej dwunastoletniej emigracji Dowłatow opublikował w Stanach Zjednoczonych i Europie 12 książek, które dzięki bijącemu z nich autentyzmowi czyta się niezwykle lekko.

Recenzja filmu Dowłatow

Jednym z najbardziej lubianych przez Rosjan i godnym polecenia zbiorem opowiadań pochodzącym z tego okresu jest Walizka (1986). Książka zawiera osiem rozdziałów i wstęp, w którym autor prezentuje czytelnikowi swoją starą, kupioną jeszcze w ojczyźnie walizkę. Pewnego dnia bohater-autor postanawia zrobić z nią porządek, gdyż od momentu przeprowadzki do Stanów nikt do niej nie zaglądał. Każdy z fragmentów odzieży jest pretekstem do snucia nieco sentymentalnej i jednocześnie zabawnej opowieści o tym, w jaki sposób dany przedmiot stał się własnością pisarza. Bez dalszych spoilerów polecam tę książkę wszystkim, którzy po przeczytaniu tego artykułu postanowią sięgnąć po utwory Dowłatowa.

Podobno Tomas Bata, założyciel czeskiej fabryki obuwia, zabraniał swoim pracownikom czytania literatury rosyjskiej, gdyż, jak twierdził, odbiera ona człowiekowi chęć do życia. O Dowłatowie można powiedzieć wiele, natomiast na pewno nie to, że pisał literaturę trudną, poważną i filozoficzną. Jego twórczość przesycona jest autobiografizmem, niewyszukanym humorem, alkoholem i niefrasobliwością, dlatego uważam, że śmiało można ją porównać do prozy Charlesa Bukowskiego. Prawdopodobnie właśnie ta lekkość tematyczna i bezpretensjonalność kontrastująca z surowością epoki sprawiły, że Dowłatow jest kochany przez współczesnych Rosjan. Niektórzy literaturoznawcy uważają, że swoje miejsce wśród klasyków pisarz zawdzięcza temu właśnie umiłowaniu przez czytelników, a nie jakości tekstów.

Nagrodzony na tegorocznym festiwalu Berlinale srebrnym niedźwiedziem dramat biograficzny Dowłatow to, jak już wspomniałem we wstępie, produkcja rosyjsko-polsko-serbska. Nakręcony przez wyróżnionego w 2015 roku w Berlinie Alieksieja Germana film opowiada o kilku dniach z życia pisarza z początku listopada 1971 roku. Jest to zatem okres, w którym Dowłatow przestał pić i ukończył swoje studia, lecz nie zdążył jeszcze wyjechać do Estonii. To także czas, kiedy pisał tandetne artykuły zgodne z linią partii w nadziei na uzyskanie pozwolenia na publikację swoich opowiadań. Bezskuteczna walka z brakiem możliwości rozwoju jest tutaj głównym wątkiem, chociaż film pokazuje również relacje pisarza z żoną, córką i przyjaciółmi.

Recenzja filmu Dowłatow

Ostatni z tych wątków jest według mnie najciekawszy. Obraz dobrze oddaje klimat panujący wówczas wśród leningradzkich artystów. Każdy z występujących bohaterów spotyka się z niezrozumieniem ze strony władzy i musi starać się o publikacje podziemne. Udanie przedstawione zostały zakrapiane alkoholem spotkania inteligencji w zatłoczonych mieszkaniach („komunałkach”), podczas których każdy z twórców przedstawiał swoje najnowsze dzieła. Postacią, która wywołała największe poruszenie wśród widzów na sali kinowej, był Iosif Brodski. W rosyjskiego noblistę już po raz drugi w swojej karierze wcielił się Artur Besczastnyj i trzeba przyznać, że swoją rolę zagrał znakomicie. Wykreowany Brodski jest chudy, rudy, nie wymawia głoski „r”, a swoje wiersze czyta charakterystycznym dla poety monotonnym głosem z petersburskim akcentem.

W roli Siergieja Dowłatowa dobrze odnalazł się Milan Maric, chociaż w jego przypadku większą rolę odegrała fizjonomia upodabniająca go do pisarza, niż sama gra aktorska. Scenariusz nie wydawał się być zbyt wymagający dla serbskiego aktora. Żonę artysty zagrała Helena Sujecka, znana w Polsce z ról w produkcjach takich jak Małe stłuczki (2016), Chce się żyć (2013) czy Yuma (2012). Należy dodać, że aktorzy ci zostali w rosyjskiej wersji językowej bardzo dobrze zdubbingowani, choć zdarzały się momenty, w których widoczne były niedociągnięcia w synchronizacji ruchu warg i głosu. Twórcy jednak nie poszli na łatwiznę i nie zasłaniali sztucznie ust bohaterom w czasie ich rozmów, co jest na pewno sporym plusem.

Dowłatow niestety rozczarował mnie scenariuszem. Prawdopodobnie spowodowane było to tym, że przed seansem nie czytałem niczego o filmie i nie oglądałem żadnych trailerów. Moje oczekiwania zbudowane były zatem na twórczości pisarza, przez co spodziewałem się raczej czegoś weselszego, bardziej dynamicznego i ironicznego w stosunku do epoki Breżniewa. Nie jestem zwyczajnie przekonany, czy Siergiej Dowłatow to dobry materiał na postać literackiego geniusza odrzuconego przez posłusznych władzy krytyków, a powaga bijąca z filmu wzbudziła we mnie pewien dysonans poznawczy. Cóż, może takie właśnie było zamierzenie twórców, by pokazać czytelnikom inną, depresyjną stronę radzieckiego pisarza. Poza tym miałem również nadzieję na zobaczenie znacznie większego wycinka z życia Dowłatowa. Zamknięcie akcji filmu w kilku dniach pozostawiło po wyjściu z kina pewien niedosyt.

Moje oczekiwania wobec rozwoju fabularnego były także pobudzone przez ciasne kadry, jakie zaserwował nam nagradzany wielokrotnie za Idę (2013) Łukasz Żal. Przez większość czasu bohaterowie pokazywani są w półzbliżeniu, ze słabo widocznym tłem. Co więcej, niektóre ujęcia zostały zbudowane tak, że rozmawiające ze sobą osoby są częściowo zasłonięte przez znajdującą się na pierwszym planie przeszkodę. Myślę, że takie przedstawienie wydarzeń miało na celu ukazanie ciasnego i nieprzyjaznego dla twórczości klimatu Związku Radzieckiego. Gdyby reżyser zdecydował się na pokazanie większego wycinka z życia Dowłatowa, ujęcia prawdopodobnie stawałyby się coraz szersze, a po przybyciu pisarza do Nowego Jorku operator zaprezentowałby same ogólne i totalne kadry. Podkreśliłoby to szerokie spektrum możliwości, jakie dawał wyjazd do Stanów Zjednoczonych, w których autor naprawdę rozwinął skrzydła. Szkoda, że twórcy nie poszli tą drogą, chociaż zaprezentowane zdjęcia (zwłaszcza te nieliczne szerokie) są jak najbardziej estetyczne i dobrze współgrają z fabułą.

5/10

Dowłatow (2018)

Dowłatow (2018)Reżyseria: Aleksiej German jr Scenariusz: Aleksiej German jr, Julia Tupikina Obsada: Milan Maric, Danila Kozlovsky, Helena Sujecka, Artur Beschastny, Elena Liadowa, Piotr Gąsowski, Hanna Śleszyńska

Piotr Grylak
Piotr Grylak
Rusycysta i politolog. Lubi pływać, biegać i jeździć na rowerze. Zdolny, ale leniwy.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też: