Komiks to medium wolnościowe. Spotkanie Wróbel, Zabłocka, Dworaczyk (16 lutego 2017)

W Poznaniu, w ramach serii imprez Benefit na Manifę, Olga Wróbel i Marta Zabłocka po raz pierwszy wzięły wspólnie udział w spotkaniu z publicznością, do tego w towarzystwie miejscowej rysowniczki Katarzyny Dworaczyk. Rozmawiały o „komiksie kobiecym”, feminizmie i znajdowaniu swoich sposobów na komunikowanie się ze światem, a przede wszystkim – z czytelnikami. Każda z tych autorek ma nieco inną perspektywę, tworzy różne prace, a łączy je przekonanie, że równość i wolność są najważniejsze w sztuce i życiu poza nią (bo takie też istnieje).

Często można usłyszeć, że w polskim komiksie jest mało autorek. Jednak coraz bardziej przekonuję się, że to stwierdzenie na wyrost. Na Złotych Kurczakach pojawiło się mnóstwo rysowniczek, mamy portal Comix Grrrlz mający na celu informowanie i promowanie ich twórczości, autorki zinów działają w ramach Czarnych Protestów (chociażby Imponderabilia). Olga Wróbel stwierdziła w trakcie spotkania, że możliwość samodzielnego publikowania swoich prac w Internecie bardzo wyrównała szansę nie tylko komiksiarek i komiksiarzy, ale także ludzi niezwiązanych ze „środowiskiem”. Marta Zabłocka dodała jednak, że autorki często nie wiedzą o sobie nawzajem, dlatego tak ważna jest działalność takich osób jak Beata Sosnowska, która wyszukuje mało znane, a utalentowane dziewczyny.

Obecność to jedno, zaś reakcje na ich twórczość to czasami zupełnie inna historia. Jury Złotych Kurczaków doceniło rysunki Zavki, nominacje otrzymały też Anna Krztoń, Marianna Strychowska czy Barbara Okrasa. W Polsce ukazał się także „pierwszy polski komiks feministyczny” (na pewno pierwszy taki „gruby”) – Totalnie nie nostalgia, porównywana z dziełami Bechdel. Pojawił się w opisywanej tu dyskusji niestety nie tylko dlatego, że jest świetnie napisany i narysowany, ale również ze względu na szowinistyczną mikrorecenzję, którą dostał na jednej z facebookowych stron poświęconych komiksom (głoszącą, że jeśli się nie jest np. żoną dyktatora, to lepiej nie publikować autobiografii). Komiksy autorstwa kobiet często wywołują zupełnie inne reakcje u czytelniczek niż czytelników. One chcą dzielić się swoimi historiami, odbierają te publikacje bardzo osobiście. Oni często się dystansują, a wręcz nie wierzą w prawdziwość niektórych wątków (np. na zasadzie: to niemożliwe, żeby tylu mężczyzn zachowywało się tak seksistowsko). Ale reakcje takie, jak wspomniana mikrorecenzja, zdarzają się bardzo rzadko, dlatego tym bardziej szokują.

Wszystkie zdjęcia autorstwa Dawida Majewskiego.

Olga Wróbel wystąpiła spontanicznie w roli reprezentantki „środowiska”, kiedy zapytana o historię swojego dochodzenia do feminizmu zaczęła od przypomnienia debaty o polskim komiksie kobiecym. Toczyła się ona w 2010 roku i brali w niej udział sami mężczyźni. Przypomniała też o publikacji z 2009 roku, Bostońskie małżeństwa. Antologia komiksu lesbijskiego, która początkowo miała zbierać jedynie autorki, co wywołało jednak głosy stanowczego oburzenia ze strony „pominiętych”. Pomimo tych kilku epizodów komiks jest najbardziej wolnościową formą publikacji w naszym kraju – ma tu niewielu odbiorców, nie jest przez nikogo kontrolowany, dzięki czemu pozwala na wyrażanie nawet bardzo radykalnych (w opinii mainstreamu) stwierdzeń. Mówiła też o własnych pracach, na przykład Ciemnej stronie księżyca, która sprawiła, że stała się „autorką tego komiksu o ciąży”, ale nie wywołała aż tylu reakcji czytelników, ilu się spodziewała po doświadczeniach z publikowaniem w sieci. Swoją najnowszą książkę, Do kroćset! określiła jako rzecz dla dzieci, ale nie do końca udaną. Jej córeczka była jeszcze za mała na „prawdziwe” książeczki dla dzieci i tak, z braku doświadczenia, powstała opowieść 30-latki wspominającej dzieciństwo, co do której wydawnictwo nie umiało zdecydować, jaki właściwie jest jej „target”. Aktualnie Wróbel regularnie publikuje Ha!artoons, jednokadrowe recenzje książek, pisze też do Krytyki Politycznej.

Katarzyna Dworaczyk jest z kolei osobą spoza „środowiska”, wydała swoją „ilustrowaną książkę pamiętania siebie” Wszystko, co jest teraz, zaczęło się tam samodzielnie, korzystając z edytorskiego wykształcenia. Na co dzień jest właścicielką własnej firmy, prowadzi treningi dla przedszkolaków, współpracuje z Porozumieniem bez Przemocy, w ramach jednego ze swoich projektów zbiera też historie babć (możecie zgłosić swoją, jeśli chciałaby coś opowiedzieć, a wy nie chcielibyście tego krótkowzrocznie zapomnieć). Na spotkaniu stwierdziła, że dzieci i starsi ludzie interesują ją najbardziej, bo albo jeszcze, albo już się nie boją. Poza tym życie naszych własnych dziadków często w dużym stopniu determinuje sposób, w jaki myślimy o świecie, rodzinie, swojej roli w tym wszystkim (przywołała tu książkę Genogramy. Rozpoznanie i interwencja). Oczywiście, ma też kontakt z dorosłymi, zwłaszcza przedsiębiorcami, stąd wie, że „nawet na warsztatach biznesowych, po 2-3 godzinach, ludzie przerabiają rozmowy z partnerami i dziećmi” – życie rodzinne powraca także w pracy i nie tylko do kobiet.

Z kolei Marta Zabłocka mówiła dużo o komunikacji z czytelnikami. Komiksy rysuje, by „nie stracić kontaktu ze sobą i nawiązać go z innymi”. Zwierzyniec, który zaludnia jej Życie na kreskę pozwala mówić żartobliwie o poważnych rzeczach, definiować pojęcia stosowane na co dzień trochę bezmyślnie, a rozbijane na czynniki pierwsze dzięki jednemu naiwnemu pytaniu Kury czy Węża. Jeden z bohaterów, Królik, powstał z kolei z potrzeby wyrażania się czasem ostro i dosadnie, ale tak, by nie musiała robić tego jedna z ludzkich postaci. Zabłocka wspomniała także o akcjach społecznych, w które się angażuje (np. zbiórce na działkowe, bezdomne koty, aktywnej do 3 marca), co pozwala jej odkrywać jeszcze jeden wymiar kontaktu z czytelnikami.

Na koniec Ola Juchacz zapytała komiksiarki jak definiują feminizm. Wróbel opisała go jako sprzeciw wobec instytucji uwiązujących ludzi do „jasno zdefiniowanych” ról płciowych oraz wchodzenie w dyskusję, a nie potępianie z góry osób, które cieszą się swoim byciem tradycyjnymi. Zabłockiej najbliższa jest włączająca, równościowa postawa, dzięki której „nie tracimy fajnych chłopaków”, zaś najbardziej szkodliwe – sięganie po stereotyp „strasznej feministki”, także przez same kobiety, które włączają go czasami w gniewie czy poczuciu niesprawiedliwości ze strony mężczyzn. Dworaczyk także wskazała równość jako najważniejszą w tym światopoglądzie – dążenie do tego, żeby nie trzeba było „zasypywać dołka” w kontaktach z mężczyznami, na zasadzie: jak będzie posprzątane, to już sobie bądź równa.

Spotkanie można podsumować krótko: chłopcy i dziewczęta, nie bójmy się feminizmu, bo chodzi tu tylko o równy dostęp do kredek w różnych kolorach, nie tylko różowym i niebieskim. Można też dłużej, czytając Ha!artoony, Życie na kreskę, oglądając kadry z Wszystko, co jest… i ciesząc się, że mamy takie dobre i mądre rysowniczki. Czy sztuka nas zbawi, nie wiadomo, ale że da do myślenia – to pewne.

Bardzo dziękujemy za za zdjęcia Dawid Majewski Foto\Video! Spotkanie z „komiksem na F” odbyło się w ramach przygotowań do poznańskiej Manify 2017, dlatego zachęcamy też do odwiedzenia i zasilenia zrzutki na to wydarzenie.

Agnieszka "Fushikoma" Czoska
Agnieszka "Fushikoma" Czoska
Typowy mól książkowy. Czyta po polsku, angielsku, niemiecku i ukraińsku, bardzo chciałaby jeszcze po francusku. Ostatnio jej ulubieni autorzy to Zadie Smith, Serhij Żadan, Jurij Andruchowycz, Amos Oz, Łukasz Orbitowski... Lubi komiksy, na przykład Sagę, Wytches, rzeczy Alison Bechdel czy Inio Asano. Jak ma czas, ogląda europejskie filmy i anime. Recenzuje jeszcze dla bloga Nie Tylko Gry (nietylkogry.pl), czasem pisze do Fabulariów (fabularie.pl).

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama