„The Lighthouse” – recenzja

Po swoim debiucie Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii Robert Eggers zaznaczył się jako twórca horrorów nurtu psychologicznego, gdzie groza, jeśli istnieje, może czaić się w nas samych. Szczególnie interesują go dawniejsze czasy, kiedy o świecie nadal nie wiedzieliśmy „wszystkiego”, a poszczególne niepojęte zdarzenia tłumaczone były zjawiskami paranormalnymi. Jego kolejny projekt The Lighthouse zdążył narobić sporego szumu nie tylko wśród miłośników gatunku i jest wymieniany jako jeden z najlepszych filmów 2019 roku.

Akcja The Lighthouse również ma miejsce w Nowej Anglii, tym razem pod koniec XIX w. Utrzymany w ciasnym kadrze o proporcjach 1:1 i czarno-białym obrazie jest stylizowany na kino z minionej epoki, co tylko dodaje filmowi atmosfery.

Składowa fabuły jest dość typowa. Oto mamy doświadczonego stereotypowego wilka morskiego i młokosa, który jeszcze niewiele wie o życiu. Obaj rozpoczynają rutynową pracę obsługi latarni morskiej, co planowo ma potrwać cztery tygodnie. Z pozoru praca jak każda inna – zmiana dzienna i nocna, utrzymywanie całości w jak najlepszym porządku. Jedynie podział obowiązków wydaje się być zaburzony, gdyż to młodszy pracownik ma wykonywać wszystkie najczarniejsze prace. Tylko dlaczego dostaje on absolutny zakaz wstępu na szczyt latarni?

The Lighthouse (2019) - recenzja

Jedyną porą, kiedy bohaterowie mogą mieć ze sobą realny kontakt, są wieczory, gdy można tylko rozmawiać… i się upijać. Wtedy też dowiadujemy się o bohaterach najwięcej, w miarę jak ci zaczynają się coraz bardziej otwierać. Jednak z czasem ta relacja potrafi być mocno napięta, a emocje po alkoholu w końcu muszą eksplodować.

Siła filmu polega na dwójce głównych aktorów. W pamięć najbardziej zapada postać Willema Dafoe wraz z jego marynarskim żargonem i akcentem (przywodząc nam na myśl Kapitana Baryłkę z Tintina). Robert Pattinson w porównaniu do niego zdaje się być mocno stonowany do czasu, aż nie zacznie go coraz mocniej ogarniać szaleństwo spowodowane… czym w zasadzie?

Film nie daje w pełni jasnych odpowiedzi, choć bez przerwy czujemy w powietrzu napięcie spotęgowane metalicznymi dźwiękami wydobywającymi się z samej latarni czy niepokojącą muzyką skomponowaną przez Marka Korvena. Do tego za sprawą montażu często sami nie wiemy, czy rzeczy, które widzimy dzieją się naprawdę, czy to tylko przywidzenia. Sami nie wiemy, ile tak naprawdę na tej wyspie jesteśmy. Ale podobnie jak głównego bohatera, nas także zaczynają dręczyć myśli odnośnie tego, co znajduje się na szczycie latarni.

The Lighthouse (2019) - recenzja

Otoczona mgłą skalista wysepka na środku morza to miejsce wyjątkowo klaustrofobiczne, a wielka niewiadoma czająca się w morzu sprawia, że zaczynamy wierzyć w marynarskie opowieści o tym, co może znajdować się na dnie. A gdy odosobnienie staje się nie do zniesienia, najlepiej zacząć popijawę – wtedy człowiek jest zdolny do wszystkiego. Czasem też do głupot, bo nie brakuje w tym wszystkim momentów zwyczajnie zabawnych.

Największym atutem filmu jest jednak to, na ilu poziomach pozwala się on odczytywać. Twórca nie stara się na siłę stworzyć historię niezrozumiałą i pogmatwaną, aby dawała poczucie pretendowania do czegoś wyższego. W zasadzie być może w całej fabule nic nadzwyczajnego się nie stało, a jedynie przytłaczające poczucie odosobnienia tak podziałało na bohaterów, że sami nie wiedzą, co czynią. Albo po prostu się okłamują, a jedyne, na czym im zależy, to wywalczenie sobie dominującej pozycji.

Nie jest to także horror w zwykłym tego słowa znaczeniu. Film stara się wytworzyć pełną niepokoju atmosferę, tym samym stając się obrazem nieco lovecraftowskim. Napięcie ostatecznie udzieli się i nam. W końcu kogo nie przyciągnie tajemnicze światło, gdy dookoła panują wyłącznie pustka i ciemność?

9/10

The Lighthouse (2019)

The LighthouseReżyseria: Robert Eggers
Scenariusz: Robert Eggers, Max Eggers
Obsada: Willem Defoe, Robert Pattinson

Patryk Głażewski
Patryk Głażewski
Zafascynowany popkulturą recenzent, a także tłumacz amator. Na boku próbujący różnych projektów, które może kiedyś coś ze sobą przyniosą.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama