Recenzja książki Oszust Javiera Cercasa

Powieść bez fikcji, której bohater, wielki kłamca Enric Marco, prosi autora: „coś mi zostaw” – coś być może fałszywego, niepotwierdzonego żadnym dowodem, ale odróżniającego życie Enrica od każdej innej egzystencji. Javier Cercas opisuje proces odgruzowywania życiorysu kogoś, kto uznany jest za wielkiego hiszpańskiego działacza, ofiarę nazizmu, świadka historii, a kto naprawdę był tylko (aż?) oszustem. Jego kiczowate, głodne kawałki uchodziły za prawdę przypuszczalnie jedynie dlatego, że jeśli zostały nam jakieś świętości, których nie chcemy podważać w dyskusji o przeszłości, wśród nich byłyby naoczność i osobiste doświadczenie. Nie wypada ich negować ani weryfikować. „Nikt nie ośmiela się podawać w wątpliwość autorytetu świadka” (s. 38).

Oszust to analiza biografii Enrica Marco, podającego się za więźnia hitlerowskiego obozu Mauthausen, ważnego anarchistę i działacza antyfrankistowskiego podziemia. Jego bańka mydlana pękła w 2002 roku, gdy historyk Benito Bermejo odkrył nieścisłości w oficjalnej biografii Marca i zmusił go do ujawnienia „obozowego” kłamstwa. Stopniowo zaczęło się okazywać, że najbardziej heroiczną działalnością naszego „bohatera” było członkostwo w związkach zawodowych (i to już w czasach demokratycznych). Faktem pozostało jednak to, że rozpropagował stowarzyszenie hiszpańskich ofiar obozów koncentracyjnych Amical de Mauthausen, a jego liczne pogadanki w szkołach i na państwowych imprezach skłaniały wielu do przemyśleń. Pytanie, czy można mu to policzyć jako zasługę, czy działalność popularyzacyjna jedynie powiększa rozmiar jego winy?

Cercas pisze o swojej książce „powieść bez fikcji” – nie historyczna czy biograficzna, nie „z elementami wywiadu”… Śledzimy w niej nie tylko losy Marca, ale także jego niechętnego i pełnego wątpliwości biografa, tropiącego kolejne kłamstwa, obsesyjnie szukającego potwierdzenia każdego najmniejszego szczegółu, nieufającego swojemu bohaterowi ani na jotę. Z początku nie czuje on do wielkiego oszusta żadnej sympatii, nawet kiedy już przestanie bronić się przed „przymusem” pisania o nim. Stopniowo, w miarę kolejnych spotkań i rozmów, zaczyna się z oswajać z Enriciem – co jest być może procesem jeszcze boleśniejszym niż niechęć do tego pełnego uroku łgarza. Narrator często miota się pomiędzy współczuciem i nienawiścią, zrozumieniem i niezgodą na wyciągane wnioski. Stawia sobie i czytelnikom niezliczone pytania o pamięć historyczną, prymat świadka nad warsztatem historyka, granice między kłamstwem a „podkolorowaniem”, a także między zwykłą nieprawdą a finezyjnym oszustwem – wzbudzającym jednak coś w rodzaju respektu. Nie odpowiada na nie, czasem testuje możliwe odpowiedzi, z całą świadomością ich ograniczeń i związanych z nimi niebezpieczeństw łatwego zbawienia. W pewnym momencie stwierdza nawet „W cholerę z prawdą: chwała odważnym”. A przy tym pozornym unikaniu jasno zdefiniowanej opinii Cercas konsekwentnie rekonstruuje życie Enrica Marco, odarte z kiczu heroizmu i nieprawdziwych zasług.

Forma tej powieści jest dość osobliwa, lekko litanijna, często powtarza się w niej „Marco mówił”, „Marco twierdził”. Większość opowieści głównego bohatera nie może przetrwać konfrontacji z dokumentacją i dowodami, więc narrator na wszelki wypadek opatruje je cudzysłowem: zawsze budzą podejrzliwość (nie mylić z ciekawością). Jak wspomniałam wyżej, w Oszuście będzie mnóstwo narracji pierwszoosobowej – spore fragmenty książki to rodzaj pamiętnika z dochodzenia, gdzie zanotowane są (często rozpaczliwe) nastroje historyka dążącego do prawdy i obiektywnego spojrzenia na Marca. Są tu także opisy archiwów czy pojedynczych dokumentów, oraz rozmów z osobami znającymi oszusta na różnych etapach jego życia (okazuje się na przykład, że miał kiedyś rodzinę, którą następnie skrzętnie ukrył). Czytamy także obszerne cytaty z samego bohatera, jego wywiadów czy pogadanek. W tle rozważań biograficznych biegnie gorączkowy natłok myśli: czy pisarz także jest oszustem? Czy tylko ten konkretny pisarz, Javier Cercas? I dlaczego?

„Wiedziałem już dostatecznie dużo o historii Marca, żeby zdawać sobie sprawę, że wszyscy wypadają w niej źle i że opowiedzieć ją to zepsuć wszystkim zabawę, dotknąć czułego punktu nie tylko Marca i jego rodziny, lecz całego kraju” (s. 70). Oszust nie jest jedynie psychoterapią dla szukającego natchnienia Cercasa. To bardzo aktualna, przez co rozumiem tu także „potrzebna”, rzecz o narracji historycznej. A także o tym, jak narody, społeczności konstruują swoją historyczną tożsamość. W tym kontekście jej wielkim pytaniem jest: czy Marco mógł zrobić coś dobrego swoim kłamstwem? Czy fałszywy bohater może być postacią pozytywną? I czy szacunek dla bezpośrednich ofiar i świadków usprawiedliwia brak głębszej refleksji i uniemożliwia sprawdzanie ich wersji wydarzeń? Cercas dodaje do tego jeszcze „profity, marketing, rynek i konkurencja: to było przekształcanie pamięci historycznej w przemysł pamięci” (s. 315). Jego książka niewątpliwie uwrażliwia na różnice pomiędzy różnymi stylami wspominania.

Javier Cercas będzie jednym z gości tegorocznej, hiszpańskiej edycji Festiwalu Literacki Sopot (17-20 sierpnia).

Na plus:
– niewiarygodna historia Enrica Marco
– pełna różnorodnej narracji forma
– stawia wiele pytań o historię, jej badanie i pamiętanie
– nie daje prostych odpowiedzi
– osobisty opis historycznych i biograficznych dociekań

Na minus:
– może się wydawać rozwlekła
– wątki osobiste i opisy nastrojów narratora mogą być nużące dla oczekujących książki historycznej

Agnieszka "Fushikoma" Czoska
Agnieszka "Fushikoma" Czoska
Typowy mól książkowy. Czyta po polsku, angielsku, niemiecku i ukraińsku, bardzo chciałaby jeszcze po francusku. Ostatnio jej ulubieni autorzy to Zadie Smith, Serhij Żadan, Jurij Andruchowycz, Amos Oz, Łukasz Orbitowski... Lubi komiksy, na przykład Sagę, Wytches, rzeczy Alison Bechdel czy Inio Asano. Jak ma czas, ogląda europejskie filmy i anime. Recenzuje jeszcze dla bloga Nie Tylko Gry (nietylkogry.pl), czasem pisze do Fabulariów (fabularie.pl).

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama