Recenzja książki Wstyd Igi Zakrzewskiej-Morawek

Wstyd to druga książka Igi Zakrzewskiej-Morawek po Świecie według Żunia. Pierwszą bardzo chwaliliśmy jako skrzyżowanie baśni dla dzieci i prozy poetyckiej, coś zupełnie poza klasyfikacjami i bardzo, bardzo oryginalnego. Teraz mamy do czynienia z powieścią skonstruowaną z miniaturek, czasem poetyckich, czasem realistycznych. To stanowczo rzecz dla dorosłych. Ze stylem autorki można zapoznać się też na jej blogu, na którym pojawiały się także fragmenty Wstydu.

Agnieszka Czoska:

Bardzo czekałam na tę książkę po Żuniu. Chyba aż za bardzo, bo… trochę mnie rozczarowała. Może to nie jest dobre słowo – po prostu nie zachwyciła mnie tak, jak się spodziewałam. Pierwsze rozdziały były dla mnie zbyt oklepane – owszem, sugestywny styl autorki wciąż tam jest, dalej wrzuca czytelnika w emocje i zupełnie inne spojrzenie, niżby się spodziewał, ale… jakoś nie chciało mi się czytać znowu o zaburzeniach odżywiania i nieszczęśliwych małżeństwach. Na szczęście potem okazało się, że tylko kilka pierwszych miniaturek, i może jeszcze parę późniejszych, ma taki charakter. Jednak do końca książki czegoś mi w niej brakowało – i naprawdę zwalam to na przesadnie wygórowane oczekiwania…

Magda Żelazowska-Sobczyk:

Ja nigdy się z twórczością Igi Zakrzewskiej-Morawek nie spotkałam, dlatego zaczynając lekturę Wstydu, nie miałam żadnych wobec niej oczekiwań. Jednak po przeczytaniu opisu z tyłu okładki czułam, że to będzie wyjątkowa książka. Nie pomyliłam się. Nie mam porównania ze Światem według Żunia, ale sam Wstyd uważam za udany. Według mnie zaburzenia odżywiania i inne poruszane przez autorkę problemy są niezmiernie aktualne, a niestety nadal pozostają tematem tabu. Szczególnie w małych miejscowościach. Sama, pochodząc z takiego zamkniętego środowiska, wiem, jak to wygląda w tego typu społecznościach. I uważam, że autorka doskonale wczuła się w ten nastrój.

Agnieszka:

To, co najbardziej mnie wciąga w pisarstwie Zakrzewskiej-Morawek, to ten wszechogarniający smutek emanujący z jej bohaterów. Są jak z mangi Inio Asano: introwertyczni, wiecznie w dołku, często uwikłani w jakieś “zwykłe życie”, którego tak do końca chyba się nie spodziewali. Zamiast żuniowej perspektywy dostajemy spojrzenie kogoś podobnego do jego mamy – aż dwie bohaterki siedzą z dziećmi w domu, wcale nieprzesadnie szczęśliwe, znudzone i sfrustrowane. Co, tak przy okazji, wpisuje się w nurt mocno obecny w polskiej prozie – w końcu nagrodzone Paszportem Polityki Jak pokochać centra handlowe jest właśnie o tym. Czy Wstyd opowiada o domowych mamach oryginalnie – nie wiem. Jestem świadoma obecności tych książek na rynku, ale nie czytałam ich zbyt wiele.

Magda:

Styl autorki jest niewątpliwie oryginalny i ciekawy. Czytając, co chwilę podkreślałam interesujące zdania, powiedzenia. To nie jest książka o pięknej romantycznej miłości opisanej poetyckimi słowami. To jest opowieść (a może raczej w pewnym stopniu odzwierciedlenie rzeczywistości) o życiu. I niestety w życiu piękne słowa zdarzają się rzadko – jak w książce Igi Zakrzewskiej-Morawek. Tu nie ma miejsca na koloryzowanie czy upiększanie. Nie mówi się tu barwnie o macierzyństwie i dzieciństwie. Nie każdy bowiem ma tyle szczęścia, aby wychowywać się w kochającej rodzinie. A nawet jeśli rodzina na pozór wydaje się szczęśliwa, nie zawsze jest to prawdą. Właśnie to boleśnie, ale prawdziwie pokazuje autorka.

Agnieszka:

Miniaturki składające się na Wstyd mają dość podobny styl, mimo że opowiadają o różnych bohaterach (mieszkańcach jednej kamienicy), przez co mają nieco odmienne perspektywy. Historia Zosi i Pawła to właściwie dość typowa opowieść o młodym, ale znudzonym małżeństwie. Ich sąsiedzi z góry, rodzice Jurka, są podobni, ale jego mama jest dużo bardziej tajemniczą i wymykającą się czytelnikowi postacią. Chyba moją ulubioną, właśnie przez swoją niejednoznaczność, uwikłanie w inne elementy tej tekstowej układanki i brak prostych diagnoz. Z drugiej strony, chyba najlepiej czytało mi się fragmenty poświęcone opiekunce starej Frydy, dorosłej córce alkoholika, najpiękniejszej dziewczynie na dzielni. To mieszanina bardzo konkretnych zdarzeń z bardzo onirycznymi, trochę “niepokojącymi moralnie” epizodami – właśnie, czego? – wyobrażeń, snów lub prawdziwych, czasem brutalnych spotkań z mężczyznami.

Recenzja książki Wstyd Igi Zakrzewskiej-Morawek

Magda:

Pomieszanie historii bohaterów, o których piszesz, czasami bywało trochę mylące. Z drugiej strony tworzyło to jakąś spójną całość mimo tych kilku chwil niezrozumienia. Mnie chyba najbardziej urzekła (jeśli można tu mówić o urzekaniu) historia Zosi i Pawła. Dwoje ludzi, podobnie doświadczonych przez los, spotyka się i postanawia spędzić razem życie. Ale czy w rzeczywistości taki układ się sprawdza? Historia opiekunki Frydy też przemawiała do czytelnika. Szczególnie jeśli często widzi się takie sytuacje, co w małych społecznościach jest nieuniknione. Naprawdę wielkie brawa i wyrazy uznania dla autorki – czasami miałam wrażenie, że jestem jedną z obserwatorek tych historii, że stoję gdzieś na klatce schodowej i podpatruję rozmowy Zosi i Marty. Ja, miłośniczka kryminałów i thrillerów, jestem od dziś fanką twórczości Igi Zakrzewskiej-Morawek. A Świat według Żunia to kolejna książka, którą z pewnością w najbliższym czasie przeczytam.

Agnieszka:

Wstyd nie jest kontynuacją Świata według Żunia w żadnym sensie, chociaż zdarzyły się w nim fragmenty będące lustrzanymi odbiciami jego przygód, kilka razy słychać tę samą poetykę. Trochę się na tym przejechałam, bo czekałam chyba na coś w rodzaju tłumaczenia tamtej baśni na dorosłe, na obserwacje z codzienności kobiety, wciąż zen, wciąż pełne zachwytu, nawet jeśli pomieszanego z melancholią. Tymczasem książka jest smutna, poetycka, ale czasami korzysta ze zbyt dobrze znanych mi motywów. Przez to nie podobał mi się początek – faktycznie wczytywać się w nią, a nawet cieszyć, zaczęłam dopiero po kilkudziesięciu stronach. Zgrane problemy trochę się wtedy rozmywają, znikają, zaczyna się dostrzegać skomplikowane, niepokojące powiązania między bohaterami. Proza Morawek jest pełna rozpaczy, na którą nie pomagają przebłyski piękna widziane w suchym makaronie, na którą nie ma żadnej rady. Jej postaci mogą wam przypominać Beksińskich z Ostatniej rodziny, chociaż nie mają ich talentów i nie ratuje ich nawet bycie dziwnymi…

Autorkami tekstu są Agnieszka Czoska i Magda Żelazowska-Sobczyk.

Redakcja
Redakcja
Ten artykuł został napisany wspólnymi siłami lub jest to artykuł gościnny.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama