Recenzja powieści Vox

Pod koniec lutego na polskim rynku pojawiło się tłumaczenie książki Vox napisanej przez amerykańską pisarkę (i lingwistkę) Christinę Dalcher. Już od pierwszych stron wiedziałam, że książka będzie genialna. Po pierwsze, czy jest na świecie coś piękniejszego niż trzymająca w napięciu powieść o… lingwistach i lingwistyce (dziedzinie, którą sama się zajmuję)? Po drugie, poruszany w książce problem praw kobiet jest wciąż niezwykle aktualny – do dziś istnieją kraje, w których kobiety sprowadzone są do roli milczącej żony i matki.

Zacznijmy jednak od początku. Jean, jeszcze niedawno światowej sławy neurolingwistka, zajmująca się afazją i jej podłożem w ośrodku Wernickego, teraz jest przykładną żoną i matką. Milczącą, ważącą każde słowo, a jednocześnie przytłoczoną, pozbawioną chęci życia jedną z milionów kobiet w Stanach Zjednoczonych, która może wypowiedzieć dziennie tylko… sto słów. Każde kolejne jest surowo karane porażeniem prądem. W kraju niedawno nastąpiła reforma – do władzy doszli mężczyźni, którzy stworzyli własne prawo (religię, światopogląd czy inną propagandę). Kobiety z dnia na dzień zostały pozbawione prawa głosu, straciły pracę, zainteresowania, zabrano im książki i laptopy – praktycznie całe ich życie. Na początku próbowały się buntować, strajkować, ale nie przyniosło to zmian na lepsze, a wręcz przeciwnie – każdy bunt był surowo karany zesłaniem do ciężkiej pracy.

Nie chcę się tu doszukiwać nawiązań do historii, ale odnoszę wrażenie, że jest to trochę połączenie rzeczywistych wydarzeń z przeszłości z futurystyczną wizją świata. Ponadto historia jest osadzona w Stanach Zjednoczonych, chociaż dokładny czas nie jest podany. Vox tematycznie przypomina mi trochę Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya czy też Rok 1984 George’a Orwella, a ponadto trzyma poziom – jest równie wstrząsająca, kontrowersyjna, ale także skłaniająca do refleksji.

Choć wielu osobom powieść o neurolingwistyce mogłaby wydawać się nudna, to historia, która wciąga. Książka trzyma w napięciu i wzbudza silne odczucia, począwszy od złości, poprzez poczucie niesprawiedliwości, bezsilności, lęk, współczucie, do wzruszenia i cichej nadziei, że ten patriarchalny świat zostanie zniszczony. Skrajne emocje wzbudza fakt, że cała sytuacja dotyczy nie tylko kobiet, ale też dziewczynek, które od dzieciństwa uczy się, że najważniejsze jest być poddaną mężczyźnie – ojcu, bratu, mężowi, nauczycielowi w szkole. Jak wytłumaczyć kilkuletniej małej osóbce, żeby nie wyrażała swoich emocji, nie dzieliła się przeżyciami z całego dnia, nie mówiła o swoich smutkach, bo w przeciwnym wypadku porazi ją prąd, z każdym słowem coraz silniejszy?

A gdzie są w tym świecie mężczyźni, którzy jeszcze niedawno mieli radosne, spełnione żony i razem z nimi tworzyli udaną parę i szczęśliwą rodzinę? Mimo iż nie zgadzają się oni z nowym ustrojem, to nie robią nic, aby coś zmienić. Pracują, narzekają na brak zarobków żony, ale, co najgorsze, zaczynają wierzyć, że ten nowy świat nie jest wcale taki brutalny i okrutny. Oczywiście w tym „idyllicznym” miejscu cierpią relacje rodzinne, partnerskie, społeczne – mąż już nie jest przyjacielem, tylko milczącym, trwającym w bezruchu wrogiem, a synowie z kochanych i kochających dzieci stają się inwigilatorami matek, sióstr czy koleżanek ze szkoły.

Książka pełna jest historii o ludzkich tragediach – kobiety tracą oparcie w mężach i synach, matki tracą córki, które skazywane są na potępienie, córki pozbawiane są kochających matek. Kobiety cierpią w milczeniu – w końcu mogą wypowiedzieć tylko sto słów. Co więc powiedzieć? „Kocham cię” czy „przynieś mleko”? Jak żyć w takim świecie? Czy powiedzieć listonoszowi „dzień dobry”? Nie, to strata dwóch słów, lepiej kiwnąć głową. Z kolei pytania powinny być formułowane tak, aby można było na nie odpowiedzieć wyłącznie twierdząco lub przecząco – „tak” lub „nie”. Istna idylla!

Mogłabym tak w nieskończoność – przecież mogę napisać więcej niż sto słów (na szczęście), ale tę książkę trzeba przeczytać! Żadne moje elaboraty nie pomogą w zrozumieniu tego, jak tragiczne wydaje się życie bez możliwości mówienia.

Jeśli chodzi o aspekt naukowy, to w całą opowieść o niesprawiedliwości przedstawionego świata wpleciony jest wątek neurolingwistyczny – afazja i jej leczenie. Z pewnych przyczyn (nie będę tu zdradzała jakich) Jean i jej zespół szukają lekarstwa na afazję, a swoje odkrycia testują między innymi na szczurach. Wątek lingwistyczny nie jest tu dominujący, jednak jest bardzo ciekawy – można dowiedzieć się wielu interesujących faktów o tworzeniu mowy, jej zaburzeniach oraz strukturach w mózgu, które za ten proces odpowiadają.

Podsumowując, nie jest to książka dla osób lubiących spokojne, sielankowe historie. Jest to powieść dla osób, które nie zgadzają się na niesprawiedliwość, a jednocześnie są ciekawe świata (ciśnie się na usta „są lingwistami”, ale nie jest to książka tylko dla lingwistów i humanistów). Nie dostrzegam w powieści minusów – może tylko to, że zmienia sposób myślenia w niektórych kwestiach. W moim przypadku skłania do refleksji nad pozycją kobiet w naukowym świecie.

Vox (2018)

Recenzja książki VoxAutor: Christina Dalcher
Tłumacz: Radosław Madejski
Wydawnictwo: Muza

Magda Żelazowska-Sobczyk
Magda Żelazowska-Sobczyk
Wielka miłośniczka kryminałów. Nie wyobraża sobie życia bez książek i herbaty, najlepiej jednocześnie. Miała plan na życie dopóki nie zaczęła pisać doktoratu. Teraz wie, że nic nie wie, dlatego czyta, żeby się dowiedzieć.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama