Mija 27 lat od wydarzeń z miasteczka Derry. Drogi przyjaciół, którzy musieli zmierzyć się z Tym dawno się rozeszły, a pamięć o traumatycznych wydarzeniach tajemniczo się zatarła. Nie dotyczy to Mike’a, który jako jedyny pozostał w miasteczku, stale badając jego historię w nadziei, że uda im się ostatecznie pokonać To. Gdy więc Pennywise powraca, pozostaje wezwać wszystkich na sentymentalne spotkanie po latach…
Dwa lata temu pierwsza część Tego niespodziewanie stała się najbardziej kasowym horrorem w historii, sprawiając, że nazwisko Stephena Kinga znów stało się głośne, a klaun Pennywise na stałe zapisał się w popkulturze, co w dzisiejszych czasach nie jest łatwym zadaniem. Zakończenie pierwszego „rozdziału” wyraźnie podkreśliło, że to jeszcze nie koniec, a nam pozostało jedynie czekać. Szczególne emocje budził dobór aktorów mających wcielić się w dorosłe wersje dziecięcych bohaterów oraz to, w jaki sposób twórcy podejdą do reszty historii, której finał dla wielu osób znających pierwowzór czy mini serial telewizyjny z 1990 roku był rozczarowaniem.
Najważniejsze jednak, że pierwsza część pozostawiła po sobie wrażenie horroru, w którym przeważały elementy przygodowe z domieszką nostalgicznej podróży do czasów dzieciństwa, jego uroków i koszmarów. Film idealnie wpasował się w trend, który przyniósł ze sobą serial Stranger Things – produkcja utrzymana w podobnym klimacie, tyle że podana w łagodniejszy sposób. Obie historie bazują na założeniu, że gdy nic nam nie sprzyja, zawsze możemy liczyć na przyjaciół. Z nich właśnie składał się Klub Frajerów jednoczący grupkę dzieci niemogących znaleźć dla siebie miejsca w małym miasteczku na prowincji.
Tym razem następuje zmiana perspektywy – bohaterów poznajemy już w dorosłym wieku i mamy okazję zobaczyć, jak mniej więcej poradzili sobie z życiem. Widząc ich znów razem, my również mamy wrażenie, jakbyśmy spotkali dawnych kolegów. I tylko stary, dobry dowcipniś Pennywise pozostaje taki sam.
Tego zresztą poznaliśmy w części pierwszej na tyle, że doskonale wiemy, czego się po nim spodziewać, a kolejne nadnaturalne zdarzenia przestają dziwić. Twórcy zdają się doskonale o tym wiedzieć, dlatego wiele wysiłku włożono w wymyślanie jego sztuczek, które oglądamy to ze strachem, to z zainteresowaniem. A czasem też ze śmiechem, bo w tej części klaun jest o wiele bardziej dowcipny, przez co momentami sami już nie wiemy, jak powinniśmy reagować.
Bo w kontynuacji wyraźnie czuć, jak… durna jest cała historia. Szczególnie gdyby streścić ją na szybko. O ile dawne „przygody” pasowały do dziecięcej perspektywy, tutaj mamy wrażenie, że oglądamy dorosłych bawiących się w dzieci, co zresztą oni sami często kwitują z ironią. A zwłaszcza Richie, grany tutaj przez Billa Hardera, jako zawodowy komik stale stara się rozładować żartami napięte sytuacje.
Przy tym pochwała należy się samemu reżyserowi, który próbuje przedstawić wszystko jak najbardziej przekonująco, a jednocześnie stara się pozostać jak najbliżej pierwowzoru. Właśnie to okazało się bolączką wersji z 1990 roku. Mamy jednak bardzo dużo czasu na to, aby dobrze poznać Klub Frajerów po latach i kibicować im na ich drodze. Ponownie działa tu moc nostalgii, ponieważ wielokrotnie powracamy do wydarzeń sprzed 27 lat. Wraz z postaciami przypominamy sobie przeszłe wydarzenia, co tworzy kingowską, mało subtelną podróż do poradzenia sobie ze stale tkwiącymi w nas strachami i traumami.
A czasu na poznanie bohaterów mamy aż nadto. Każdemu z nich poświęca się go mniej więcej tyle samo, choć nieco szkodzi to wątkowi, w którym każdy musi udać się we własną stronę w celu przypomnienia sobie dawnych zdarzeń. Wiąże się to z retrospekcjami z dzieciństwa, a ostatecznie wiadomo, że Pennywise stanie każdemu na drodze, co budzi w nas poczucie powtarzalności niezależnie od tego, jak odmiennie się do tego podejdzie. Gdyby się zastanowić, podobna sekwencja była również w poprzedniej części – każdy z bohaterów przeżył własne spotkanie z klaunem, co dodatkowo ich zjednoczyło. O ile pierwszy film był długi, tak kontynuacja trwa prawie trzy godziny. Nie odczuwałem jednak znużenia, ponieważ stale coś się dzieje, nawet jeśli występuje pewna powtarzalność wątków.
Czy zakończenie przynosi katharsis? Z pewnością może podzielić widownię, ale wszystkie wątki zgrabnie się ze sobą łączą, stanowiąc wraz z częścią pierwszą spójną całość. I może łatwo mnie przestraszyć, bo nie oglądam horrorów zbyt często, przez co niektóre sceny mogą na mnie działać bardziej niż na weteranów. Niemniej w To: Rozdział 2 dalej przeważa ta obyczajowa strona, za którą tak wielu widzów pokochało część pierwszą.
To: Rozdział 2 (2019)
Reżyseria: Andy Muschietti
Scenariusz: Gary Dauberman
Obsada: Jessica Chastain, James McAvoy, Bill Skarsgård, Bill Hader, Isaiah Mustafa, Jay Ryan, James Ransone, Andy Bean
Tytuł oryginalny: It: Chapter Two