O tym, jak ważnym projektem dla ogromnej rzeszy ludzi stał się serialowy Wiedźmin, świadczy wielka dyskusja, która rozpętała się w Polsce po ogłoszeniu obsady aktorskiej. Wielu osobom – w tym mnie – internetowa wojenka i argumentacja oparta w dużej mierze na „szarganiu dobra narodowego” spowodowała totalny przesyt serialem na długo przed premierą. Po miesiącach nagrań i postprodukcji Wiedźmin trafił w końcu na platformę Netflix i z całą pewnością na wielu polach można uznać go za ogromny sukces.
Faktycznie wątpliwości co do niektórych decyzji castingowych były w pełni uzasadnione – krytykowana Calanthe mocno różni się od swojej książkowej wersji, chociaż pomysł scenarzystów na tę postać da się obronić. Bardzo słabo wypadły jednak Anna Shaffer jako Triss Merigold i Mimi Ndiweni jako Fringilla Vigo – zupełnie nie odnalazły się w rolach, w czym nie pomógł również scenariusz. Dobrze można ocenić jednak większość pozostałych aktorów – Anya Chalotra miała ciekawy pomysł na Yennefer, na wysokości zadania stanęła również wcielająca się w Cirillę Freya Allan, podobnie jak Joey Batey (Jaskier). Najważniejsze jednak, że wybór odtwórcy głównego bohatera okazał się zaskakująco trafny.
Henry Cavill wykreował postać typowego amerykańskiego „napierniczaka” – małomównego, skrytego nomada o sile bojowej małej armii. Na szczęście rola została wyważona w taki sposób, że o ile łowca potworów jest mocno stereotypowy, to w żadnym momencie nie ociera się o parodię. Geralt Cavilla przypomina do pewnego stopnia Jona Bernthala z innego netfliksowego serialu – The Punisher.
Warto wspomnieć jeszcze o świetnym polskim dubbingu – Wiedźmin to pierwszy serial tego typu, który z przyjemnością obejrzałem w polskiej wersji językowej. Zaangażowanie Michała Żebrowskiego jako Geralta to nie tylko „puszczenie oczka” do części widowni pamiętającej serial sprzed lat – aktor znakomicie uzupełnia Cavilla, a jego głos i intonacja pasują do roli.
Netfliksowy Wiedźmin opiera się na dwóch pierwszych zbiorach opowiadań, (póki co) ignorując późniejszą 5-tomową sagę. W serialu mamy 3 główne wątki rozgrywające się w kilku miejscach na osi czasu, co czasem powoduje spore zamieszanie – poszczególne przejścia nie są oznaczone, przez co osoby nie zaznajomione z literackim pierwowzorem mogą poczuć się zagubione. Nie uniemożliwia to oczywiście śledzenia fabuły, a po kilku odcinkach „skoki” przestają stanowić problem, niemniej pierwsza połowa sezonu wydaje się przez to trochę chaotyczna. Według zapowiedzi drugi sezon ma mieć bardziej tradycyjną strukturę – teraz, po wprowadzeniu postaci i tła wydarzeń, narracja w pełni to umożliwia.
Mieszane uczucia mam do efektów specjalnych – momentami są naprawdę bardzo dobre, ale efektowne momenty przeplatają się z mniej udanymi. Najbardziej przeszkadza mi jednak zauważalne „spłaszczenie” humoru z książek – oczywiście trudno oczekiwać od serialu idealnego oddania klimatu znanego z twórczości Sapkowskiego, ale można było umieścić kilka scen w odpowiednich wątkach, jak np. słynna „starucha z książką” w odcinku z „diabołem” czy brakujące życzenie dla dżinna.
Mimo kilku wad pozostaje jedynie cieszyć się z komercyjnego sukcesu Wiedźmina – książki Andrzeja Sapkowskiego szturmem zdobyły listy hitów Amazonu, piosenka Grosza daj wiedźminowi ma miliony odtworzeń w serwisach streamingowych, a Steam odnotował rekord aktywnych graczy w Wiedźminie 3. Oczywiście nie jest to serial idealny, a nastawienie na światowy rynek wymusiło wiele kompromisów – jeżeli jednak tak ma wyglądać promocja polskiej fantastyki i popkultury, to trudno nie uznać serialu za projekt udany.
Tytuł tekstu to cytat z 5. tomu sagi o Wiedźminie – Pani Jeziora.
Wiedźmin - sezon 1 (2019)
Reżyseria: Alik Sakharov, Charlotte Brändström, Alex Garcia Lopez, Marc Jobst
Scenariusz: Lauren Schmidt i inni
Liczba odcinków: 8
Obsada: Henry Cavill, Anya Chalotra, Freya Allan, Joey Batey, Anna Shaffer, MyAnna Buring, Mimi Ndiweni