Żywot Gilliama. Recenzja książki Gilliamesque

Terry Gilliam powszechnie znany jest jako „ten od animacji w Monty Pythonie” lub „ten od mocno pokręconych filmów”. Wśród fanów jest z kolei znany jako „ten od animacji w Monty Pythonie” i „ten od mocno pokręconych filmów, zdecydowanie zbyt często zmagający się z problemami na planie”. Przez lata stał się on jednym z moich ulubionych reżyserów, którego wyróżniają szalone i niepokojące światy, pomysłowe efekty specjalne oraz nietypowe ustawienia kamery wyniesione z kariery rysownika i animatora.

Nie spodziewałem się, że jego autobiografia zostanie wydana w naszym kraju, bo mimo wszystko tkwiąc w artystycznej niszy (a nie zawsze tak było!), nie ma się zbyt dużego popytu. A jednak wraz z premierą Człowieka, który zabił Don Kichota, który był najbardziej kłopotliwym do zrealizowania dziełem Gilliama, postanowiono wydać ją także i u nas. I nieco szkoda, że ukończenie tego filmu nie stanowi zwieńczenia książki, bo mimo pewnego rozczarowania stanowiłoby to idealne podsumowanie. Albo po prostu Terry nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

To, czym zdecydowanie Gilliamesque. Przedpośmiertna autobiografia się wyróżnia to język, który sprawia, że pochłaniamy kolejne strony szybko i gładko. Autor nie omawia każdego szczegółu z osobna, a raczej z gracją śmiga przez kolejne etapy swojej artystycznej kariery. A czego tam nie było! W dużym skrócie czytamy o pierwszych próbach bycia rysownikiem, dziennikarzem, animatorem, aż po trudne początki reżyserowania filmów (co zrobić, kiedy koledzy z zespołu nie traktują cię poważnie?). Autor przy tym nie skupia się za bardzo na poszczególnych okresach, więc jeżeli kogoś najbardziej interesują kulisy Latającego cyrku Monty Pythona, to może się nieco rozczarować, ponieważ zajmują tam niewiele miejsca. Gilliam zawsze trzymał się z boku, a ten etap był tylko jednym z wielu.

Podobnie niewielką część stanowią wspomnienia z prac na planie poszczególnych filmów, choć zawierają wystarczającą liczbę historii, by móc je sobie wyobrazić. Czasem na ich podstawie snuje przemyślenia na temat bycia artystą lub opowiadania o ludziach, z którymi się zetknął. Nie sposób nie docenić go jako wszechstronnego artysty z własnym, idealistycznym podejściem do procesu tworzenia i jego ciągłej, mozolnej walki o trzymanie się swojej wizji. Wszystko to jest opowiadane z dużą dozą dystansu i ze specyficznym poczuciem humoru, które, podobnie jak w filmografii Gilliama, często służą przesłanianiu tego, co trudne i przykre.

Co jeszcze wyróżnia książkę Gilliamesque. Przedpośmiertna autobiografia, a szczególnie ucieszy fanów, to jej oprawa graficzna, równie pokręcona, co umysł autora. Zawiera ona całą masę zdjęć, rysunków, szkiców i kolaży wraz z komentarzami stylizowanymi na odręczne zapiski, a wszystko to wklejone nierówno, co daje wrażenie obcowania z osobistym dziennikiem. I tak też się go czyta, a jeżeli mamy wrażenie niedosytu, to tylko dobrze świadczy o jakości. Choć zawieść może końcówka, która jest nieco zbyt pospieszna.

9/10

Gilliamesque. Przedpośmiertna autobiografia (2018)

Recenzja książki GilliamesqueAutor: Terry Gilliam
Tłumaczenie: Adam Czarniecki
Wydawnictwo: Planeta
Liczba stron: 308

Patryk Głażewski
Patryk Głażewski
Zafascynowany popkulturą recenzent, a także tłumacz amator. Na boku próbujący różnych projektów, które może kiedyś coś ze sobą przyniosą.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama