Przyznaję się – popełniłam jeden z największych błędów w świecie czytelniczym – najpierw obejrzałam ekranizację książki, a dopiero potem wzięłam się za jej lekturę. Na swoje usprawiedliwienie mam jednak to, iż serial odkryłam najpierw i to właśnie dzięki niemu chciałam zgłębiać historię Pablo Escobara – największego bossa narkotykowego w historii.
Skoro zaczęłam swoją recenzję od wspomnienia o serialu, to krótko go ocenię. Narcos, wyprodukowany i emitowany przez Netflix, uważam za jeden z najlepszych seriali biograficznych (i nie tylko). Wspaniała gra aktorów, którzy wręcz idealnie wcielili się w swoje role, bardzo dobrze zrobione efekty specjalne i świetny scenariusz. Czytając później historię Escobara miałam wrażenie, że serial poruszył niemal wszystkie możliwe wątki, idealnie opisując to, co zawarte było w książce. Mogę więc śmiało powiedzieć, że w tym przypadku serial Narcos nie odstaje od niezwykle dobrze napisanej opowieści. A niestety rzadko się tak zdarza. Warto najpierw przeczytać tę historię, a potem dodatkowo ją obejrzeć. Niezapomniane chwile – gwarantowane!
Przechodząc jednak do samej książki, która pojawiła się na polskim rynku dopiero w czwartym kwartale roku, a już zdążyła zapracować na pozycję jednej z najlepiej sprzedających się biografii w 2016 roku. Czy miano jej przypisywane jest właściwe i uzasadnione? Po lekturze mogę stwierdzić, że tak.
Zaznaczam, że nie jestem fanką biografii. Nie czytam ich często, dlatego mój pogląd na tego typu książki jest trochę okrojony i dość subiektywny. Brak mi zawsze w takich pozycjach dreszczyku emocji, oczekiwania na rozwój wydarzeń i tej chęci czytania, z cyklu „do końca rozdziału; jeszcze jeden malutki rozdzialik; do kolejnego wątku; och, jeszcze 20 stron; co? koniec? co ja teraz pocznę z życiem?”. Pablo Escobar nie dał mi sposobności do narzekania. Historia bossa narkotykowego jest niezwykła, porażająca, czasami irytująca, ale pasjonująca. Mogę opisać ją dwoma wyrażeniami: wszechobecny terror i kwintesencja władzy. Władza w zakresie polityki, ekonomii i gospodarki, stosunków międzynarodowych, służb bezpieczeństwa i w wielu innych dziedzinach… wszystko to w ręku jednego człowieka – Pablo Escobara, który na przemycie narkotyków (kokainy) zarabiał tyle, że zakopywał pieniądze w ziemi. Wielokrotnie.
Escobar budził strach. Wszechobecny strach. Wśród społeczeństwa i władzy. W Kolumbii i za granicą. Jednak mimo to ludzie go kochali. Pablo był ich bogiem.
„Pablo […] przenosił się z kryjówki do kryjówki, przebywając wśród ludzi, którzy nawet jeśli by go rozpoznali, nigdy nie wydaliby go policji, ponieważ było to miejsce, gdzie na ścianach wieszano jego zdjęcia w złoconych ramach, gdzie modlono się o to, by miał długie życie i pozostawił po sobie wiele dzieci, gdzie ci, którzy się za niego modlili, bali się go”.
Książka opowiada także o charytatywnej działalności Pabla – troszczył się o społeczeństwo, budował miejsca pracy, domy. Pomagał. Ale czy przy tym nie szkodził? Czy poprzez dobre uczynki był w stanie zrównoważyć ogrom zła, którego dokonał? Warto przeczytać tę książkę, aby przekonać się samemu. Nie da się dokładnie opisać o czym ta historia opowiada. Jest wielowątkowa, wielowymiarowa i skomplikowana. Tak, jak skomplikowane było życie i działalność Pabla.
Plusy:
- ciekawa historia
- nieprzytłaczające tło historyczne i polityczne
- ciekawe fakty z historii i polityki
Minusy:
- dość prosty język
- suche oddanie faktów, opowieść bez emocji
- czasami trochę „męcząca” (może dlatego, że nie czytam biografii)
Źródła fotografii: strona internetowa Wydawnictwa Poznańskiego i serwis youtube.com.