Instrukcja obsługi cosplayu

Wybierając się na swój pierwszy Pyrkon w 2013 roku, nie mogłem uniknąć porównań do zachodnich imprez podobnego formatu, i cóż, takie podejście mogło się zakończyć jedynie zawodem. Przykładowo, Amerykańskie „cony” mogły się pochwalić halami pełnymi utalentowanych cosplayerów. Tych w 2013 było w Polsce stosunkowo niewiele, ale znaczące zmiany nastąpiły już rok później. Uczestników w kostiumach można było znaleźć nie tylko na konkursie – przebranych nie brakowało też w głównych halach. Warto wspomnieć chociażby fakt, że tamtego roku pojawiło się aż pięciu Iron Manów, w tym osoba pisząca ten artykuł.

Tak, ostatecznie i ja stałem się częścią tej mocno zróżnicowanej społeczności i byłem żywym świadkiem jej rozwoju w naszym kraju. I tak jak wcześniej artyści prezentowali swoje najlepsze kreacje wyłącznie na konkursach, obecnie każdy dzień imprezy obfituje w przestrzeń pełną kostiumów, których nie powstydziłby się stały bywalec samego San Diego Comic Conu. Krótko mówiąc, na arenie międzynarodowej mamy się czym pochwalić!

Pyrkon 2016. Po prawej Grzegorz Ciesielski (DoubleU Cosplay).

Z perspektywy osoby siedzącej po uszy w tym hobby, osoby, której większa część znajomych (w tym druga połówka) jest cosplayerami, dość często zapominam, że poza moim podwórkiem świadomość tego zjawiska wcale nie jest tak powszechna, jak by się wydawało. Zdecydowałem się więc w jakimś stopniu przybliżyć to kolorowe środowisko. Nie będę raczej nikogo przekonywał do tego, „jaki cosplay jest super”, ale chciałbym podać przynajmniej kilka dobrych argumentów, dlaczego przebieranie się za postacie fikcyjne sprawia nam taką przyjemność. Odpowiem również na nurtujące pytania, takie jak „ile to kosztuje?” lub „czy da się z tego wyżyć?”. Na końcu umieszczę prawdopodobnie najważniejszą część: cosplayowy savoir-vivre, czyli jak właściwie się odnosić do przebierańców, i nie mówię tu tylko o niełapaniu ich za części ciała powszechnie uznawane za intymne.

Cosplay – historia

Pokrótce, cosplay odnosił swoje pierwsze sukcesy na imprezach spod szyldu Wondercon, zaś za sprawą odwiedzającego je japońskiego producenta i wydawcę czasopism Nobuyuki Takahashiego, hobby to zostało rozpromowane także w Japonii. Podczas gdy Wondercon powoli tracił na znaczeniu, Japończycy dali tej społeczności drugie życie. Wpływy japońskie w cosplayu są dość widoczne do dziś, gdyż to właśnie kostiumy z mang i anime zdają się święcić tryumfy zarówno na zagranicznych, jak i na polskich konwentach. Takahashi jest również autorem samego pojęcia cosplay, pochodzącego od costume and play, przez co termin ten można zgrabnie przetłumaczyć jako grę (aktorską) w kostiumie.

Barbarzynka z Diablo III. Fotograf: Stygian Photography Cosplayer: Yarpenna.

Cosplay w Polsce

Polska historia przebierania się za postacie fikcyjne (choć nie zawsze – te historyczne też cieszą się sporą popularnością) jest zdecydowanie młodsza ze względu na nasze niefortunne dzieje w drugiej połowie XX wieku. Jeśli by przyjąć za punkt startowy pierwszą edycję najstarszego polskiego konwentu, Polconu, jej początkiem byłby rok 1985. Jeśli jednak pod uwagę weźmiemy fotograficzne dowody obecności przebierających się fanów popkultury, za pierwszy trzeba uznać festiwal kultury dalekowschodniej Asucon, na którym to już w 2001 roku miał miejsce konkurs cosplay.

Można więc przyjąć, że w Polsce jest to hobby zdecydowanie młodsze niż większość osób zajmująca się nim półprofesjonalnie. Warto również wziąć pod uwagę staż aktywnych obecnie cosplayerów. Osoby, które poznałem przeważnie zajmują się kostiumografią od ok. 5-6 lat i startowały one ze zdecydowanie wyższego szczebla niż amatorzy cosplayu z początku XXI wieku.

Red Mage z Final Fantasy XIV. Fotograf: Invel Art. Cosplayerka: Lorien.

Z pewnością pojawienie się wielu relatywnie świeżych gwiazd wiąże się ze zdecydowanie większą przystępnością tego hobby w obecnych czasach. Anime, choć nadal popularne, ustąpiło miejsca grom komputerowym, zachodnim komiksom i innym, bardziej mainstreamowym mediom. Podobnie ma się sprawa z samymi technikami reprodukcji. Obecnie niepotrzebne są warsztat i garaż, bo nawet zbroja szturmowca może być wykonana w domowym zaciszu.

Cosplay – materiały do tworzenia strojów

Podstawowym budulcem w cosplayu jest pianka EVA – mocno zbity, a jednocześnie elastyczny polimer, który po odpowiednim potraktowaniu papierem ściernym i umiejętnym malowaniu potrafi imitować droższe i cięższe materiały jak skóra, drewno czy metal. Bardziej ambitni sięgają po materiały termoplastyczne, jak Worbla czy Thibra, a już zupełni zapaleńcy wspomagają się drukiem 3D. Jednak nawet najlepsi z najlepszych korzystają również z tych najbardziej tradycyjnych metod jak lepienie z gliny czy masy papierowej, a w kwestiach krawieckich maszyna do szycia to akcesorium niezastąpione.

Ostatecznie sędziowie na konkursach cosplay największą uwagę zwracają na zgodność stroju z materiałami referencyjnymi oraz schludność samego projektu, ale ważne jest też zastosowanie różnorodnych technik. Można powiedzieć, że cosplayerzy to XXI-wieczni ludzie renesansu, bo jako jedyni chcą być jednocześnie krawcami, fryzjerami (tu chodzi o stylizację peruk), mechanikami, elektrykami, malarzami, projektantami 3D, płatnerzami… i listę tę można by ciągnąć jeszcze długo.

Projektowanie zbroi. Materiały własne Grzegorza Ciesielskiego.

Cosplay – kosztowne hobby

Niezależnie jednak od tego, czy ktoś jest amatorem nowinek technologicznych czy metod starych, ale sprawdzonych, zawsze pojawiają się pytania o koszta takiej przyjemności. Cosplay można dostać już od 100 zł – za tyle na popularnym chińskim portalu Aliexpress kupimy uniform Spidermana w jego najbardziej podstawowej wersji. O ile takim kostiumem z pewnością wywołamy burzę na przyjęciu ośmiolatka lub na sopockim molo, tak konkurencja na konwentach wymaga większej inicjatywy i grubszego portfela. Dla cosplayera nie jest niczym zaskakującym wydanie sumy 1000 zł na materiały dobrej jakości, a w przypadku prac konkursowych suma ta może być nawet kilkukrotnie wyższa, w zależności od tego, czy uczestnik przewidział również wykonanie scenografii w celu wzbogacenia swojej prezentacji.

W większości wypadków taki kostiumowy wydatek jest bezzwrotny, chyba że cosplayer zdecyduje się sprzedać swoje dzieło. W takim przypadku pomocą służy serwis Etsy specjalizujący się w sprzedaży rękodzieła i produktów vintage. Ja sam, jak również moi znajomi używamy tej platformy do spieniężenia swoich strojów i na tę chwilę jest to jedyna skuteczna opcja bezpośredniego zarobienia na swoim hobby.

Otóż w Polsce ciężko wskazać osobę, której przychody są jednoznacznie związane z cosplayem i równocześnie byłyby to kwoty pozwalające na komfortowe życie. Mógłbym tu podać nazwiska kilku osób, które są bliskie takiemu stanowi, lecz jako osoba nie mająca wglądu w ich zarobki wstrzymałbym się od podawanie fałszywych informacji. Zachodni cosplayerzy pod tym względem mają o wiele większą siłę przebicia i ich współpraca z markami jest bardziej wiążąca, podczas gdy w przypadku naszych rodzimych artystów ma ona najczęściej charakter jednorazowy.

Tytan z Destiny 2. Fotograf: Фотограф Веременко Глеб; cosplayer: Glorf.

Jeśli chodzi o działalność jaką jest cosplay, warto też mieć na siebie konkretny pomysł. Dobrymi przykładami dwóch różnych ścieżek cosplayowego rozwoju są Jessica Nigri i Svetlana „Kamui” Quindt. Ta pierwsza upowszechniła kobiecy cosplay w formie bieliźnianej – biorąc na warsztat popularnie postacie, stworzyła ich mniej grzeczne wariacje. Choć artystka przygotowuje swoje kreacje własnoręcznie i prezentują one wysoki poziom techniczny, nie da się ukryć, że targetem jej profilu na Instagramie czy Patreonie nie są osoby ceniące w pierwszej kolejności jej warsztat. Z kolei Svetlana wraz ze swoim mężem Bennim pod szyldem Kamui Cosplay zajmuje się doszkalaniem początkujących cosplayerów w formie poradników na YouTube czy wydawanych przez siebie książek (jedna z nich doczekała się nawet polskiego przekładu). Doświadczenie tych osób pokazuje jednak, że ciężko jest wyżyć z samego robienia kostiumów i, podobnie jak w przypadku YouTuberów, niezbędne jest posiadanie kilku kanałów dochodu.

Iron Man Mark 43. Fotograf: MLC Foto; Cosplayer: Dejota.

W środowisku cosplayowym dość powszechnie powtarzanym hasłem jest „cosplay to zabawa”. Szczególnie często jest ono wspominane w przypadku mniejszych lub większych kontrowersji pojawiających się w tym światku. Główną ideą tej maksymy jest oznajmienie, że ma być to hobby dla każdego, niezależnie od umiejętności artystycznych, wieku, budowy ciała czy koloru skóry. Choć są to oczywiście piękne hasła, zawsze pojawią się jakieś „ale”.

Cosplay – dystans i poczucie humoru

Niestety, cosplay to sztuka wizualna i ocenianie wyglądu jest tutaj na porządku dziennym. Oczywiście jako ludzie tolerancyjni nie powinniśmy krzywym okiem patrzeć np. na konwentowicza z nadwagą machającego mieczem świetlnym w zbyt małej masce Dartha Vadera. Choć dla wielu może to być widok co najmniej komiczny, warto pamiętać, że jeśli druga osoba się dobrze bawi i nikomu przy tym nie wadzi, nie należy jej zniechęcać do takiego celebrowania uwielbianej marki. Często cosplay potrafi być dobrą metodą na pokazanie dystansu, i na Pyrkonie nieraz widziałem chociażby osoby na wózku inwalidzkim z charakterystycznym X na kole.

Olgierd i Iris von Everec z Wiedźmina III. Fotograf: Dryad Photography; cosplayerzy: Cyperian i Ethlaine.

Są jednak i te bardziej wątpliwe praktyki. O ile fantastycznym jest, gdy cosplayer bezbłędnie wciela się w swoją postać, wypada to nieco gorzej, kiedy uczestnik stara się aż za bardzo. Prawdziwą plagą ostatnich kilku lat byli cosplayerzy Deadpoola, którzy pod pretekstem bycia antybohaterem posuwali się do działań niesmacznych czy wręcz seksistowskich przy obcowaniu z innymi uczestnikami konwentów. Inną kontrowersyjną kwestią jest domniemany „blackfacing”. Malowanie swojej skóry na ciemniejszy odcień jest odbierane jako nawiązanie do czasów niewolnictwa i popularnych w USA minstreli, przez co tacy cosplayerzy padają ofiarą linczu. Prawdziwym absurdem była sytuacja, w której odpowiedzialna za akcję osoba dodała do czarnej listy cosplayerów oskarżonych o blackfacing pochodzącego z Francji artystę o nicku Aokiji, którego skóra faktycznie miała naturalnie ciemniejszy odcień i nie był on wynikiem charakteryzacji. W przypadku takich konfliktów ciężko znaleźć rozwiązanie pasujące obu stronom i obecnie najzdrowszym jest po prostu pozostanie przy swoim naturalnym kolorze skóry, niezależnie od naszych intencji.

Instrukcja obsługi cosplayera

Jest jednak jedna rzecz, z którą zgodzą się wszyscy cosplayerzy, czyli natręctwo co niektórych fanów popkultury. Uprzedmiotowianie kobiet w popkulturze sprawiło, że pewne kostiumy są powszechniejsze od innych, głownie te odsłaniające większą część ciała. I choć trendy dynamiczne się zmieniają, wciąż pojawiają się osoby chętnie przebierające się w bardziej wyzywające cosplaye. Jako członkowie cywilizowanego społeczeństwa powinniśmy wiedzieć jednak, że taki ubiór nie jest przyzwoleniem na ordynarne komentarze bądź czynności cielesne, a to niestety często się zdarza na terenach konwentowych, więc jeśli widzicie podobne zdarzenia, stanowczo reagujcie. Jako reprezentant męskiej części cosplayu spotykam się jedynie z mniej rażącym, ale nadal irytującym problemem obmacywaczy strojów. Jeśli spotykacie cosplayera/cosplayerkę, warto się trzymać jednej prostej zasady – PYTAJCIE O WSZYSTKO. Czy możecie wykonać zdjęcie, zapozować, dotknąć lub przymierzyć część cosplayu.

Tyrande Whisperwind z Heroes of the Storm. Fotograf: Stygian Photography; Cosplayerka: Martwa.

Wbrew temu, jak fenomenalnie mogą się prezentować kostiumy, są to często bardzo delikatne konstrukcje, a osoba go nosząca ma nieraz bardzo ograniczone ruchy. Nie jest więc mile widziane macanie, szturchanie lub podkradanie replik cosplayerowi (mówię do was, pranksterzy). Co zaś tyczy się fotek, nie mam zamiaru ścigać każdej osoby robiącej zdjęcia z ukrycia, jednak warto pamiętać o podstawowych zasadach komunikacji międzyludzkiej. Cosplayer nie gryzie i nie trzeba być paparazzi, by złapać go w obiektywie. No chyba że chcesz być chamem i zrobić zdjęcie pośladków cosplayerki, wtedy lepiej byś pozostał w swojej piwnicy. 😊

Profil konwentów fantastyki nieco się zmienił przez ostatnie kilka lat. Ludzie tłumniej gromadzą się na halach sklepowych niż salach prelekcyjnych (być może dlatego, że te drugie mają ograniczoną pojemność), premiery literackie ustępują popularnością wydarzeniom związanym z planszówkami i grami elektronicznymi, a uczestnicy częściej robią sobie zdjęcia z cosplayerami niż pisarzami czy aktorami. Nawet ostatni Polcon, impreza z wieloletnią tradycją, spotkała się z ostrą krytyką, kiedy odwołano pokaz kostiumów. Czy tego chcemy, czy nie, cosplay jest integralną częścią festiwalów fantastyki, i mam nadzieję, że mój mały felieton nadał nieco bardziej ludzkiego oblicza temu zjawisku. Może i nosimy na sobie „ceraty” (co usłyszała kiedyś pewna cosplayerka), ale my tylko trochę bardziej celebrujemy popkulturę.

Grzegorz Ciesielski
Grzegorz Ciesielski
Amerykanista z wykształcenia, cosplayer z pasji, felietonista z przypadku. Pasjonat muzyki lat 60. i 80., miłośnik piw rzemieślniczych, kucharz amator. Gardzi kawą. Jego twórcze portfolio można zobaczyć na W Cosplay. Twitter: grzeniu_c

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama