Three Floors Up Eshkola Nevo

Eshkol Nevo jest u nas znany z epicko opasłego Neuland i niewielkich, trochę pikantnych i bardzo pozytywnych Samotnych miłości. Każda z tych powieści jest nieco inna, więc nie będzie wielkim zaskoczeniem, że Three Floors Up też się od nich różni… a nawet zawiera trzy całkiem odmienne od siebie opowiadania.

Tytułowe piętra znajdują się w kamienicy na przedmieściach Tel Awiwu. Na każdym mieszkają dwie rodziny, poznamy cztery z nich. Dwie młode, dwie niekoniecznie. Akcja dzieje się w 2015 roku, o czym dowiadujemy się tak naprawdę z ostatniego rozdziału – jego bohaterka zaprowadzi nas na protesty izraelskich Oburzonych. Jeśli czytaliście Ludzi z Placu Słońca czy Pocałunki składane na chlebie, znajdziecie w tej części Floors podobny nastrój gorączkowych sporów i wielkiego entuzjazmu dla zmiany. Wcześniejsze rozdziały też mówią o bieżącym świecie, ale z bardziej kameralnych perspektyw.

Historia z parteru została opowiedziana przez jej głównego bohatera, opiekuńczego ojca dwójki dzieci (ta postać na pewno skojarzy wam się z bohaterem autobiograficznych komiksów The Realist Asafa Hanuki). Arnon wyrzuci ją z siebie w restauracji, dokąd specjalnie po to zaprosił dawno niewidzianego kumpla, pisarza. Mówi o swojej córeczce i opiekującej się nią od czasu do czasu starszej parze z naprzeciwka, a dokładniej cierpiącym na coraz większą demencję „dziadku”. Coś złego wydarzyło się między nim i dziewczynką – ale nikt nie wie co. Próba dowiedzenia się, ukarania winnych, obsesyjne wyobrażanie sobie najgorszego, doprowadzi, jak u Hanuki, do najgorszych możliwych rezultatów.

Wyżej mieszka Hani, siedząca w domu z dziećmi, podczas gdy jej mąż wciąż wyjeżdża i robi karierę. Pisze list do przyjaciółki, w którym opowiada o swoim niezbyt udanym małżeństwie oraz pewnym pośredniku handlu nieruchomościami, winnym pieniądze finansowej mafii oraz wielu zwykłym ludziom. To i poprzednie opowiadanie łączy nie tylko motyw opieki nad dziećmi, ale także zdrady i pogrążania się w fantazjach. Sami ocenicie, czy bardziej szkodliwa jest ślepa wiara w swoje złe przeczucia, czy może ciągła podejrzliwość w stosunku do własnego umysłu.

Wreszcie, na samej górze, jest mieszkanie Devory, która o protestach, samotności i o tym, że już nie warto się oszczędzać na przyszłość, opowiada niedawno zmarłemu mężowi. Wspomina ich życie jako poważnych prawników, trudnego syna, mówi mu, co się zmieniło i dlaczego postanowiła wreszcie posprzątać jego gabinet. To moje ulubione opowiadanie z Three Floors Up. Jest napisane klarownym, spokojnym, iście prawniczym językiem, daje też najszerzej odetchnąć – czytelnik dowiaduje się z niego o sytuacji w Izraelu i poznaje wiele osób, nie uczestniczy w rozdrapywaniu pojedynczego życia.

Jeśli podsumować tę książkę brutalnie i trochę niesprawiedliwie wobec jej narratorów, Arnon i Hani dramatyzują i kiszą się we własnych nerwicach, Devora działa (co nie znaczy, że nie ma za sobą okresu błędów i wypaczeń). Ale takie podsumowanie zupełnie nie oddaje sprawiedliwości pisarstwu Nevo. Wspominałam już, że w Three Floors Up znajdziecie mnóstwo współczesnych wątków: protesty, kryzys na rynku nieruchomości, pogoń za pieniądzem, zbyt drogie niańki, sfrustrowane panie domu. Nawet to jeszcze nie jest wszystko, ta książka ma w sobie także mnóstwo poezji i koncept. Autor podaje nam możliwy klucz interpretacyjny: trzy piętra są jak freudowskie id, ego i superego. Prostackie? Dlatego sam przenicowuje tę metaforę i przywołuje analizę transakcyjną, teorię psychologiczną mówiącą o tym, że komunikując się mamy do wyboru trzy poziomy: dziecka, dorosłego i rodzica. Jak stwierdza Devora, id, ego i superego nie istnieją same z siebie, ujawniają się dopiero w rozmowie z drugą osobą. A człowiek być może po prostu składa się z kontaktów z innymi.

Three Floors Up to współczesna powieść po reportersku, pokazująca różne spojrzenia na życie w Izraelu, czy jakimkolwiek innym wolnorynkowym kraju. Nevo pisze o utrzymywaniu rodziny, codziennej gonitwie i nerwach – które przecież nie stanowią istoty rzeczywistości. A co ją stanowi? Rozmowa? Spotkanie z drugim człowiekiem? Próba zrozumienia siebie i innych? Wyjście z rutyny? Każdy z bohaterów odpowiedziałby inaczej. Nie znajdziecie tu przepisu na hygge czy szczęście po izraelsku, najwyżej przypomnienie, że jesteśmy gatunkiem stadnym i potrzebujemy siebie nawzajem. Siebie, a nie tylko przyzwoitych warunków do życia.

Na plus:
– trzy różne języki i perspektywy
– lekko krytyczne spojrzenie na współczesność
– dobra powieść psychologiczna

Na minus:
– Arnon i Hani (dwa pierwsze rozdziały) mogą czasami irytować

Agnieszka "Fushikoma" Czoska
Agnieszka "Fushikoma" Czoska
Typowy mól książkowy. Czyta po polsku, angielsku, niemiecku i ukraińsku, bardzo chciałaby jeszcze po francusku. Ostatnio jej ulubieni autorzy to Zadie Smith, Serhij Żadan, Jurij Andruchowycz, Amos Oz, Łukasz Orbitowski... Lubi komiksy, na przykład Sagę, Wytches, rzeczy Alison Bechdel czy Inio Asano. Jak ma czas, ogląda europejskie filmy i anime. Recenzuje jeszcze dla bloga Nie Tylko Gry (nietylkogry.pl), czasem pisze do Fabulariów (fabularie.pl).

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama