Komornik III. Kant – recenzja

Nadszedł czas ostatecznego rozwiązania kwestii ludzkiej i doprowadzenia Apokalipsy do nieuchronnego końca. Komornik. Kant to ostatni rozdział historii ludzkości, czekającej na pełną windykację. Niedobitki na Ziemi nadal prowadzą swoją nędzną białkową egzystencję, a zdjęty ze służby komornik Ezekiel Siódmy stara się po raz ostatni odnaleźć w nowej dla siebie roli.

Po wydarzeniach z Rewersu w buntowników wstępuje coś, czego żadną miarą, nawet w przypływie największego entuzjazmu, nie można nazwać nadzieją. To raczej złudne poczucie w rodzaju „a może chociaż zginiemy walcząc?”. O samej fabule Kantu trudno pisać bez zdradzania przebiegu poprzednich dwóch części, gdyż trzeci tom jest kulminacją minionych wydarzeń. Dość powiedzieć, że, używając retoryki pewnej partii, ludzkość wstaje z kolan. Dzięki pomocy niespodziewanych sojuszników Ezekiel może rzucić Górze ostateczne wyzwanie, starając się przy tym wyrównać swoje rachunki.

Gołkowski ponownie prowadzi akcję nieźle, nadając głównym bohaterom ciekawego rysu charakterologicznego. Wyjątkową postacią jest w książce Teufel, z którym chcąc nie chcąc przyszło Ezekielowi utrzymywać kontakty służbowe – ryży, wiewiórokształtny demon jest oczywiście zły, jak na demona przystało, jednak każdorazowe jego pojawienie się zwiastuje sceny dziwne i abstrakcyjne. W tej części szczególnie widoczny jest comic relief z udziałem przedstawicieli Rewersu – abstrakcyjne sceny w konwencji znanej z Looney Tunes z przebieraniem się w mgnieniu oka i wyciąganiem rekwizytów zza pazuchy to niespodziewany kontrast dla siermiężnej postapokaliptycznej rzeczywistości.

Niestety nie wszystkie oryginalne postaci znane z dwóch poprzednich tomów dostały w Kancie odpowiednio dużo „czasu antenowego”. Święty Zygmunt jest tylko przeklinającym rekwizytem, widmo córki Zeka zniknęło, a i Maryam nie odgrywa tak dużej roli, jak można się było spodziewać po zakończeniu drugiego tomu. Z poznanych wcześniej bohaterów drugoplanowych tylko święty Teodor Stratilata ma comeback godny swojej roli, a sceny z jego udziałem są wyjątkowo barwne.

Zbliżając się do końca czasów i świata, jaki znamy, dowiadujemy się więcej o początkach czasów Po, kiedy Góra chciała zaprowadzić na Ziemi faktyczne imperium. Właśnie temu zabiegowi zawdzięczamy wplecenie gladiatorów do barwnej zbieraniny buntowników, chociaż i ich potencjał nie został w pełni wykorzystany fabularnie. Po przeczytaniu całej trylogii komorniczej obawiam się, że tom trzeci nie będzie moim ulubionym – narastająca przez dwie części intryga, naturalnie zmierzająca do krwawej kulminacji jest niezła i zgodna ze sztuką. Mimo to Kant pozostawia niedosyt. Zakończenie satysfakcjonuje i daje do myślenia, lecz cała książka sprawia wrażenie napisanej zbyt pośpiesznie.

Kolejną cechą cyklu komorniczego jest humor – przede wszystkim czarny, obrazoburczy i wisielczy, często na dość małoletnim poziomie. Z całą pewnością Komornik nie jest lekturą dla nadwrażliwych i podatnych na obrazę tak zwanych uczuć religijnych, jednakże wszyscy ci, którzy są ciekawi końca naszych czasów z biblijnym twistem z pewnością docenią pokrętną wyobraźnię Gołkowskiego.

Plusem jest dodany do książki bestiariusz, niestety równie niepełny. Autor postanowił podzielić się wizją artystyczną kilku kreatur, jednak czymże jest pięć stworów wobec całych Zastępów, zarówno Góry, jak i Rewersu? Fanom cyklu odczuwającym niedosyt po przeczytaniu Kantu i tęskniącym już za postacią Zeka pozostaje zapoznać się jeszcze z opowiadaniem Komornik: Junior egzekutor, z którego można dowiedzieć się więcej o tym, jak wyglądała pierwsza śmierć komornika.

Jowita Kessler
Jowita Kesslerhttp://damapikowa.pl
Czyta, pisze, głaszcze koty. Fanka steampunku i wszelkiego retro. Ma dwa wielkie marzenia - zobaczyć nocną tęczę i kichnąć przez sen. Przegrywa z narkolepsją na damapikowa.pl.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama