Krótki przegląd filmów Wojciecha Smarzowskiego

Wojciech Smarzowski miał prawdziwe wejście smoka do polskiego kina. Dwa pierwsze pełnometrażowe filmy kinowe wprowadziły w pierwszej dekadzie XXI wieku do rodzimej kinematografii nowy format, przez wielu zgryźliwie zwany „smarzowszczyzną”. Surowe ujęcia, ascetyczna muzyka, mocne cięcia, duży ładunek fatalizmu i znakomity skład aktorski sprawiały, że zaledwie po kilku sekundach seansu można było rozpoznać, kto siedział na krześle reżysera.

Już debiutanckie (kinowo – wcześniej ukazała się telewizyjna Małżowina) Wesele zostało w pełni zasłużenie obsypane nagrodami – film otrzymał kilka Orłów, Złotych Kaczek i Złotych Lwów, chociaż dalej nie rozumiem jakim cudem tę ostatnią statuetkę za najlepszy film otrzymały wtedy przeciętne Pręgi.

O Iron Maiden mówi się, że co kilka lat nagrywają tę samą płytę. Wojciech Smarzowski również do pewnego stopnia wpadł w tę pułapkę – nie brakuje głosów, że format zwyczajnie się wyczerpał, a mimo różnej tematyki stosowanie wciąż tych samych metod i wprowadzanie podobnej atmosfery powoduje silne uczucie deja vu.

Trudno się z tym nie zgodzić – nawet Drogówkę można uznać za krok wstecz względem trzech poprzednich produkcji, a Pod Mocnym Aniołem borykało się z kilkoma problemami opisanymi poniżej. Wydany w 2017 roku Wołyń udźwignął z kolei ciężar wynikający z poruszanej tematyki, ale z całą pewnością widać było wyeksploatowanie pewnej konwencji. Póki co ostatnim filmem kinowym wyreżyserowanym przez Smarzowskiego jest Kler, którego akcja skupia się na grzechach Kościoła z pedofilią wśród księży na czele.

Produkcje są uszeregowane w kolejności od moim zdaniem najsłabszej do najlepszej.

Pod mocnym aniołem (2014)

Krótki przegląd filmów Wojciecha SmarzowskiegoLiteracki pierwowzór pomimo stricte alkoholowej tematyki charakteryzował się klimatem jakże odmiennym od twórczości Smarzowskiego, przez co miałem spore obawy o efekt końcowy. Ten okazał się całkiem przyzwoity, chociaż mam wrażenie, że dało się wycisnąć z bardzo dobrej książki Pilcha nieco więcej. Zupełnie nie podeszła mi nielinearna struktura i średnio zrealizowane surrealistyczne wizje głównego bohatera – niby wprowadza to pożądany efekt delirycznego chaosu, ale z drugiej strony szybko zaczyna nudzić.

Robert Więckiewicz gra tu rolę życia, bardzo podobało mi się też naturalistyczne podejście do pokazywania różnych aspektów alkoholizmu – tu nie znajdziemy anioła stróża z Wszyscy jesteśmy Chrystusami podnoszącego bohatera z torów tramwajowych, tylko wdepniemy razem z tym aniołem w bełta na chodniku. Mimo wszystko czegoś zabrakło.

Drogówka (2013)

Po wyjściu z kina chwilę po debiucie filmu byłem bardzo nim zawiedziony. Powtórny seans po latach okazał się dużo przyjemniejszy – Drogówka to produkcja całkiem dobra, chociaż zdecydowanie za prosta. W zasadzie można ją uznać za swego rodzaju połączenie Domu złego i Wesela – poważna, duszna atmosfera przecina się z przerysowanymi, komediowymi, choć smutnymi w gruncie rzeczy scenami z życia policjantów. Zawiodła chyba główna intryga, szyta zbyt grubymi nićmi, a przez to utrudniająca immersję. Nowością są częste ujęcia z kamer przemysłowych.

Wołyń (2017)

SKrótki przegląd filmów Wojciecha Smarzowskiegotworzenie kompetentnego filmu na temat wołyńskiej masakry w kraju, który ma wiele trudności z własnym podejściem do historii to kosmicznie trudne zadanie. Smarzowskiemu udało się jednak wzbogacić dyskusję o ważny, mocny głos. Nie jest to film historyczny – akcję widzimy z perspektywy bohaterów, którzy nie znają sytuacji politycznej i nie wiedzą, co się dzieje na froncie, więc rozwój akcji „na górze” poznajemy jedynie w strzępach informacji dostarczanych przez trafiające do wioski zewnętrzne postacie. Wołyń skupia się nie na Polsce i Ukrainie, ale na ukazanej naturalistycznie przemocy, bez romantyzowania i binarnego postrzegania świata.

W roli uniwersalnego obrazu o nieuzasadnionej nienawiści, która prowadzi do dramatycznych wydarzeń film sprawdza się świetnie. Jest jednak o dobre 20 minut za długi, a wybrana konwencja nie pozwoliła na wykreowanie zapadających w pamięć bohaterów.

Kler (2018)

Kler na długo przed premierą podzielił społeczeństwo. Odsuwając na bok tradycyjną polsko-polską wojenkę wywołaną tematyką, trailer wydawał się niestety potwierdzać powrót do ogranych schematów, chociaż z całą pewnością sceny zostały dobrane przez marketingowców, a nie samego Smarzowskiego. Miałem nadzieję, że film pójdzie jednak w nieco bardziej niejednoznaczne tony niż w sugerowaną przez zwiastun prostą sekwencję coraz bardziej szokujących w zamyśle scen. Już jest w Polsce jeden taki reżyser, który niestety wybrał tę drogę, w dodatku z nie do końca zrozumiałym poczuciem misji. Podpowiem, że to twórca pewnej marki o kynologicznym tytule.

Okazało się, że obawy do pewnego stopnia były słuszne, ale Kler mimo wtórności niektórych rozwiązań broni się zarówno jako film, jak i jako głos w dyskusji. Historia trzech księży jest dobrze poprowadzona i trzyma w napięciu, chociaż kilka godzin po seansie „na gorąco” myśląc o rankingu umieściłbym Kler nieco wyżej.

Więcej o filmie Kler w rozbudowanej recenzji:

Kler – recenzja filmu

Róża (2009)

Krótki przegląd filmów Wojciecha SmarzowskiegoNowy reżim umacnia swoją władzę w zmasakrowanej wojną Polsce, intensyfikując przy okazji wieloletnie konflikty na tle etnicznym i wydobywając z ludzi to, co najgorsze. W takim świecie nie ma szans na romans byłego powstańca warszawskiego i wdowy po żołnierzu Wehrmachtu. Jednak główni bohaterowie (grani przez Agatę Kuleszę i Marcina Dorocińskiego) mimo to próbują, nie z wielkiej miłości, tylko w dużej mierze ze zwyczajnego pragmatyzmu – Róża ma dom z miejscem do spania (czego brakuje AK-owcowi) i potrzebuje ochrony przed mieszkańcami wioski, którzy nie mogą jej wybaczyć mazurskiego pochodzenia. Rzeczywistość jest jednak brutalna, ludzie zawistni, a coraz silniejszy ustrój traktuje parę jak wrogów numer jeden.

Kiedy wychodziłem z kina, jeden z widzów powiedział, że „do takiego seansu powinni dawać ćwiartkę wódki” – i to jest chyba najlepsze podsumowanie. Po latach trochę uwierają fabularne nieścisłości, zwłaszcza w końcówce, ale trudno znaleźć film z tak niesamowicie gęstą, nieprzyjazną atmosferą. Co ciekawe, autorem scenariusza jest Michał Szczerbic, który Różą chyba na dobre „odkupił” złą sławę zyskaną po filmowym Wiedźminie.

Dom zły (2007)

Krótki przegląd filmów Wojciecha SmarzowskiegoDo Domu złego dobrze pasuje cytat na okładce wersji DVD – „Prawda? Nie ma takiej”. Film opowiada o śledztwie w sprawie zabójstwa kilku osób w jednej z odizolowanych bieszczadzkich wsi. A wszystko dlatego, że cztery lata wcześniej przypadkiem do domu Dziabasów (Marian Dziędziel i Kinga Preis) trafił Edward Środoń (Arkadiusz Jakubik), zootechnik dopiero co zatrudniony w lokalnym PGRze. Gospodarz hojnie dzieli się bimbrem, co w połączeniu ze zwyczajną ludzką zawiścią prowadzi do dramatu.

Sytuacja niewiele różni się od tego, co dzieje się na wizji lokalnej podczas wspomnianego śledztwa – alkohol i walka z sięgającym wysoko w partyjnej hierarchii spiskiem to bardzo zła kombinacja, o czym przekonuje się porucznik Mróz grany przez Bartłomieja Topę. Dom zły jest jak wiejski bimber – trafia mocno i nie pozwala o sobie zapomnieć przez jakiś czas.

Wesele (2004)

Krótki przegląd filmów Wojciecha SmarzowskiegoJeszcze nikt w tak brutalny, ale jednocześnie i prześmiewczy sposób nie wypunktował polskiego „januszyzmu”, a mówimy tu o czasach, kiedy internet nie był jeszcze zalany memami z nosaczem. Historia chciwego rolnika Wiesława Wojnara z jednej strony uderza naturalizmem, z drugiej urzeka przaśnością. Dodajmy do tego perfekcyjny scenariusz, popis aktorski właściwie całego zespołu (w tym wspaniałe role Arkadiusza Jakubika i Mariana Dziędziela) i mamy film prawie idealny.

Mnogość nawiązań i podtekstów (zarówno tych oczywistych, jak Wyspiański i tych mniej, jak Gierymski) sprawia, że Wesele można oglądać wielokrotnie i wciąż znajdować w nim coś nowego, a niektóre sceny (np. Rota odśpiewana z pełnym zaangażowaniem przez tłum pijanych chamów) są dziś wręcz kultowe. „Wiesław jest jaki jest, ale o rodzinę dba jak mało który”.

Warto zaznajomić się również z Kuracją – spektaklem Teatru Telewizji z 2011 roku na podstawie powieści Jacka Głębskiego. Obraz pozwolił Bartłomiejowi Topie wypłynąć na szersze aktorskie wody. Serdecznie polecam, tym bardziej, że trwa zaledwie nieco ponad godzinę

Adam Kubaszewski
Adam Kubaszewskihttps://arytmia.eu
Wydawca i redaktor naczelny portalu Arytmia.eu, zawodowo związany głównie z marketingiem internetowym. Strzelba Czechowa w ludzkiej postaci.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama