Krzyż Pański z Kościołem. Recenzja filmu Kler

Bałem się Kleru, co podkreślałem w rankingu dzieł Wojciecha Smarzowskiego kilka tygodni temu. Z jednej strony znając jego twórczość, można było spodziewać się co najmniej solidnego filmu, z drugiej jednak kampania promocyjna i powiązane z nią wydarzenia wprowadzały pewien dysonans. Obraz już na długo przed premierą budził kontrowersje i w całym zamieszaniu pojawiły się niepokojące sygnały – fatalny, prostacki zwiastun sugerował raczej tanią sensację, pierwszy plakat potęgował wrażenie, a internetowa okołopremierowa wojenka jeszcze bardziej podsyciła obawy, że Kler może potraktować temat płasko i jednocześnie krzykliwie, w tabloidowym stylu Patryka Vegi.

Tak się na szczęście nie stało, chociaż z całą pewnością produkcja Smarzowskiego zawiera kilka zupełnie zbędnych fragmentów, które przez swoją stereotypowość odejmują filmowi trochę rzetelności. Weźmy na przykład oderwaną od rzeczywistości scenę przedstawiającą lekcję religii, co dziwi tym bardziej, że współscenarzysta Kleru – Wojciech Rzehak – sam pracuje przecież jako nauczyciel. Podobnie niepotrzebna wydaje mi się scena na oddziale onkologicznym, której w bardziej oczywisty sposób przedstawić się chyba nie dało. Za dużo jest również ujęć, które szokują w najprostszym możliwym stylu, za każdym razem podkreślając zło powodowane przez bohaterów. Cierpi na tym zwłaszcza początek.

Recenzja filmu Kler

Takich elementów niestety jest więcej, ale w drugiej połowie seansu, kiedy do głosu wreszcie dochodzi fabuła, Kler pokazuje całą swoją kompetencję jako film. Janusz Gajos zaprezentował aktorski popis, grając arcybiskupa w sposób bardzo podobny do roli majora Grossa w Psach, ale Kler to przede wszystkim koncert Jacka Braciaka (ksiądz Lisowski – wielkomiejski karierowicz), Arkadiusza Jakubika (ksiądz Kukuła – gorliwie wierzący, ale po przejściach) i Roberta Więckiewicza (ksiądz Trybus – proboszcz-alkoholik wiejskiej parafii). Trzej główni bohaterowie to trzy różne osobowości i skłonności do ulegania trzem różnym pokusom.

W późniejszej fazie powody takich zachowań zostają jednak fabularnie uzasadnione, a cała trójka aktorów odegrała swoje role wybitnie, w pełni uczłowieczając spłaszczone na początku postacie. To nie Twarz z prostacko binarnym przedstawianiem rzeczywistości, chociaż oczywiście trudno odrzucić zarzuty o jednostronność w przedstawianiu większego problemu i idącą za tym może nie niezdolność, ale na pewno trudność w rozpoczęciu merytorycznej debaty społecznej. Niemniej motywacje bohaterów mają tutaj zdecydowanie większe uzasadnienie niż w filmie Szumowskiej i są przedstawione w bardziej niejednoznaczny sposób. Czy wystarczająco? Trudno powiedzieć.

To bardzo ciężki film, a typowe dla Smarzowskiego okazjonalne sceny komediowe zdają się momentami wręcz trochę przeszkadzać – co prawda uspokajają tempo akcji, zaburzając jednak immersję. Nie zmienia to faktu, że niektóre sekwencje, na przykład sceny przy odprawianiu pogrzebu czy retrospekcje z dzieciństwa bohaterów, to świetnie zrealizowana gra na emocjach widza, która trafia w punkt dokładnie w tym miejscu, w którym zostało to zaplanowane. Można mieć za to różne odczucia wobec zakończenia – z pewnością pojawią się głosy, że finał jest zbyt pompatyczny i w tym przypadku malkontenci będą mieli trochę racji.

Jeśli chodzi o wspomniane sceny komediowe, to poza prostym humorem sytuacyjnym w filmie ukryto też sporo innych smaczków – akordeonista przez chwilę odgrywa Gajosowi melodię z Czterech Pancernych, Jakubik ma na sobie koszulkę z Drogówki, a nazwiska niektórych bohaterów znamy z poprzednich filmów Smarzowskiego. Takich easter eggów jest zapewne dużo więcej i warto zwracać na nie uwagę.

Pomimo że seans trwa ponad 2 godziny, Kler nie popełnia częstego (hehe) grzechu i nie jest zbyt rozwlekły, co bardzo przeszkadzało mi na przykład w Wołyniu. Co prawda w pewnym momencie pojawia się delikatne znużenie, ale tylko po to, żeby zaraz oberwać kilkoma świetnymi scenami, zacierającymi poprzednie wrażenie. Wyszczególniłem w tym tekście wiele wad i trochę ponarzekałem, nie zmienia to jednak faktu, że uznaję Kler za jeden z najlepszych filmów, które obejrzałem w tym roku. Gdybym miał zestawić go z pozostałymi produkcjami reżysera, najnowszy obraz prawdopodobnie znalazłby się na podium.

8/10

Kler (2018)

Recenzja filmu KlerReżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski, Wojciech Rzehak
Obsada: Arkadiusz Jakubik, Jacek Braciak, Robert Więckiewicz, Janusz Gajos, Joanna Kulig, Rafał Mohr

Adam Kubaszewski
Adam Kubaszewskihttps://arytmia.eu
Wydawca i redaktor naczelny portalu Arytmia.eu, zawodowo związany głównie z marketingiem internetowym. Strzelba Czechowa w ludzkiej postaci.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama