Nie warto było, czyli „El Camino”

Po kilku miesiącach oczekiwania od potwierdzenia zakulisowych wieści na platformę Netflix zawitało El Camino – pełnometrażowy film będący kontynuacją serialu Breaking Bad. Po pierwszych zapowiedziach co złośliwsi komentatorzy zastanawiali się nad sensem tworzenia kolejnych rozdziałów tej historii. Wiadomo przecież, jak zakończył się oryginał, a w dodatku mamy wciąż kontynuowany spin-off, czyli Better Call Saul.

Zgodnie z zapowiedziami, El Camino finalnie zamyka wątek Jessego Pinkmana. Znalazło się też miejsce na rozbudowane retrospekcje i powrót kilku dobrze znanych postaci. Wróciło w zasadzie wszystko – od charakterystycznego humoru Vince’a Gilligana, przez specyficzne ujęcia, na powolnym rozwoju akcji kończąc. To samo, co poprzednio, tylko tym razem skondensowane w dwugodzinnym filmie. Brzmi jak gotowy przepis na sukces. Albo jak pójście na łatwiznę. Albo jak połączenie jednego i drugiego, w bardzo bezpieczny sposób wyciskające z Breaking Bad ostatnie krople jakiegokolwiek potencjału.

El Camino to na dobrą sprawę laurka dla fanów Jessego, która odziera oryginalne zakończenie serialu z tajemniczości. Film mógłby wykorzystać gościnne występy dawnych postaci na pogłębienie ich jako bohaterów. Robi jednak dokładnie odwrotnie. Wątki te są umieszczone w fabule tylko po to, by widz mógł „odhaczyć” kolejne skojarzenie z przeszłymi wydarzeniami i postaciami.

W odcinku Breaking Bad pod tytułem Fly Walter i Jesse przez blisko 47 minut próbowali dopaść latającą w laboratorium muchę. Pomijając okoliczności związane z produkcją (twórcy przekroczyli wtedy budżet tak bardzo, że konieczny był możliwie najtańszy odcinek w jednej lokalizacji), epizod właściwie nie posuwał fabuły do przodu, był nudny i – w kontekście całej historii – niezbyt potrzebny. Trochę to może krzywdzące dla El Camino, ale kontynuacja wypada dość podobnie. Film co prawda zamiast polowania na insekta prezentuje nowe wydarzenia (ba, jest nawet kowbojski pojedynek rodem z Dzikiego Zachodu), ale wszystko to jest wymuszone i zwyczajnie zbędne.

Narzekam i narzekam, ale nie jest to koszmarny film sensu stricto. Twórcy przyzwyczaili nas jednak do czegoś zupełnie innego. El Camino popełnia ten sam grzech, co zdecydowana większość filmów ukazujących się premierowo na platformach streamingowych – jest kompletnie nijaki i zupełnie nie zapada w pamięć, tak jakby twórcy od samego początku do końca szli po linii najmniejszego oporu. Ewidentnie przestraszono się wprowadzania nowych wątków i skupiono na zabezpieczeniu tyłów tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Uniwersum stworzone przez Vince’a Gilligana coraz bardziej się rozrasta. Poza El Camino czekają nas przecież jeszcze co najmniej 2 sezony Better Call Saul, który jednak jako prequel radzi sobie doskonale. Doświadczenie podpowiada, że na tym raczej się nie skończy, a paliwo w fabularnym baku jest już zdecydowanie na wyczerpaniu.

5/10

El Camino: A Breaking Bad Movie

El CaminoReżyseria: Vince Gilligan
Scenariusz: Vince Gilligan
Obsada: Aaron Paul, Jesse Plemons, Matt Jones, Charles Baker, Larry Hankin, Bryan Cranston, Jonathan Banks

Adam Kubaszewski
Adam Kubaszewskihttps://arytmia.eu
Wydawca i redaktor naczelny portalu Arytmia.eu, zawodowo związany głównie z marketingiem internetowym. Strzelba Czechowa w ludzkiej postaci.

Patronujemy

Copernicon 2022 - plakat festiwalu

REKLAMA

Zobacz też:
 


Reklama