YouTube od dłuższego czasu jest zalany kanałami poświęconymi tematyce gier retro. Mogłoby się wydawać, że w dzisiejszych czasach o erze 8/16-bitowej nie ma już do powiedzenia nic szczególnie odkrywczego. Zauważyłem jednak, że stosunkowo mało uwagi poświęca się samemu sprzętowi, który napędzał popularne tytuły z lat 80. i 90. David Murray w swoim autorskim programie 8-Bit Guy uzupełnia tę niszę w rozrywkowo-edukacyjnym światku YouTube. Co prawda omawianie sprzętu może się wydawać mniej absorbujące od recenzji software’u, jednak David prezentuje swoje eksponaty i ich możliwości w zwięzłej i przyjaznej formie, która może się spodobać nawet osobie średnio zainteresowanej retro. Dzięki jego uprzejmości udało nam się zamienić kilka słów nt. jego hobby, tworzenia swojego programu i oczywiście sprzętu z poprzednich dekad, choć poruszyliśmy również temat najnowszych osiągnięć technologii.
Anglojęzyczną wersję wywiadu można znaleźć tutaj: english version.
Grzegorz Ciesielski: Z twoich obserwacji większość fanów to osoby starsze, które chcą odbyć sentymentalną podróż w przeszłość, czy może raczej młodzi widzowie, dla których idea analogowej kasety audio jako nośnika danych cyfrowych może wydawać się konceptem rodem z science fiction?
David Murray: Moja widownia składa się zarówno z 10-11 latków, z którymi miałem szansę zamienić kilka słów, jak również z ludzi w moim wieku. Poza tymi dwoma grupami jest szerokie spektrum ludzi z różnych roczników. Wracając jeszcze do kwestii młodszych widzów, nie wydaje mi się, by patrzyli na stare maszyny w kategorii science fiction. Moim zdaniem postrzegają oni technologię retro na takiej samej zasadzie jak ja, gdy wybieram się na targi samochodów. Zaglądam pod maskę wehikułu z lat 40. czy 50. i myślę sobie: „a więc tak kiedyś produkowano pojazdy”. To nie science fiction, a po prostu historia.
Wcześniejsze produkcje miały dość różnorodną tematykę, od krótkich filmów dokumentalnych, przez proste poradniki, aż po filmy dot. obsługi broni palnej. Jakie było początkowe założenie kanału? Jak długo zajęło Ci dotarcie do obecnej formuły programu 8-Bit Guy?
Z początku tworzyłem właściwie to, na co miałem ochotę. Dopiero 4 lata temu obrałem kierunek, którego się trzymam do chwili obecnej. Prawda jest taka, ze zdążyłem usunąć już znaczną część moich starszych produkcji, które z różnych względów nie pasowały do tematyki kanału lub ich jakość nie była akceptowalna. Pozostało ich już niewiele, między innymi te, o których wspomniałeś, ale one również zostaną skasowane na rzecz nowo nagranych materiałów. W planach mam stworzenie nowych dokumentów o komputerach Commodore serii VIC-20 oraz 64/128, by zastąpić nimi niskiej jakości filmy sprzed 8 lat.
Posiadasz niesamowity talent do przedstawiania zwyczajnego technobełkotu w sposób prosty i interesujący, nawet dla osoby umiarkowanie zainteresowanej retro. Jakich narzędzi używasz do swoich produkcji i jaki procent przekazywanych informacji to Twoja własna wiedza, a jak wiele spośród nich wymaga dodatkowego rozeznania w temacie?
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, wszystkie animację tworzę w starym dobrym Paint Shop Pro. Prawda, jest już dość antyczny, ale umiem dobrze wykorzystać wszystkie jego możliwości, stąd moja sympatia do niego. W sposobie, w jaki komunikuję się z widzem zwracam szczególną uwagę na fakt, że nasza koncentracja z czasem szybko spada. W związku z tym staram się, by informacje spływały jak najszybciej. Jednocześnie próbuję nie zagłębiać się zbyt mocno w niektóre techniczne aspekty, by widz nie poczuł się zagubiony lub znudzony. Zawsze staram się nie przekroczyć tego progu, po którym byłbym za bardzo szczegółowy. Część informacji muszę wybadać sam, jednak o większości mam całkiem spore pojęcie. Wiele moich projektów to nowe okazje do doedukowania się, ale w pewnych sytuacjach muszę się zatrzymać i zasięgnąć porady osób trzecich. Odpowiedź nie zawsze jest podana na tacy i pomoc innych jest nieraz niezbędna. Ale koniec końców mógłbym przyznać, że jestem człowiekiem-orkiestrą.
Twoje segmenty edukacyjne od czasu do czasu są przerywane przez filmy prezentujące renowację starych sprzętów. Zdaje się, że samo odnawianie retro maszyn może sprawiać więcej frajdy niż ich używanie. Co więc dzieje się ze sprzętem po Twojej „terapii”? Pewnego razu wspominałeś nawet o swoim przedsięwzięciu odnawiania i sprzedaży komputerów iBook Clamshell, dlaczego porzuciłeś ten biznes?
Wiele z odrestaurowanych sprzętów trafia do mojego muzeum, ale niektórych muszę się niestety pozbyć. Dla przykładu, zdecydowałem się sprzedać Commodore 128, którym ostatnio się zajmowałem. Posiadam już jeden egzemplarz, a nie należę do ludzi, którzy kolekcjonują setki sztuk jednego rodzaju sprzętu. Problemem jest też ograniczona przestrzeń składowa. Natomiast jeśli chodzi o iBooki, owszem, był to pomysł na biznes i przez pewien moment był lukratywny. Miałem kilku dostawców, z reguły były to komputery dzierżawione wcześniej przez firmy czy szkoły, dzięki czemu udawało mi się pozyskać hurtowe ilości iBooków za naprawdę przyzwoitą cenę. Obecnie sytuacja wygląda inaczej, te sprzedawane na Ebayu kosztują teraz 200-300 dolarów, ponieważ stały się obiektami kolekcjonerskimi. Bez dostawców biznes przestał być dochodowy. Na chwilę przerzuciłem się na MacBooki, ale te również nie przynosiły zadowalających zysków, więc porzuciłem tę branżę.
W naprawie sprzętu elektronicznego potrzeba czegoś więcej niż wiedzy z internetowych poradników, szczególnie przy renowacjach tak niebezpiecznych, jak demontaż ekranów CRT. Posiadasz jakieś zaplecze techniczne, dyplom czy może jesteś samoukiem?
Mógłbym zaryzykować i powiedzieć, że jestem samoukiem. Jednocześnie mam bogate doświadczenie zawodowe. W latach 90. pracowałem w różnych firmach związanych z branżą komputerową, a z początkiem XXI wieku stałem się managerem działu napraw pewnego sklepu komputerowego, gdzie kontakt z zepsutym sprzętem był na porządku dziennym. Wielokrotnie pojawiały się sytuacje, w których nie wiedziałem co zrobić i zawsze była osoba, która wiedziała więcej ode mnie. Ostatnie 12 lat spędziłem jednak w przemyśle IT, gdzie naprawy ograniczały się do wymiany dysku w serwerze. Jednak większość moich umiejętności mimo wszystko pochodziła z chęci do dokształcania się, w tym uczenia się metodą prób i błędów. Zepsułem setki rzeczy, próbując je naprawić, ale wyniosłem wiele lekcji z tych doświadczeń, które przydały się w bardziej udanych projektach.
Początkowo Twój kanał nosił nazwę iBookGuy, zapewne w odniesieniu do Twojej wcześniejszej działalności gospodarczej. Sprawiasz jednocześnie wrażenie zafascynowanego produktami Apple, od kultowego Apple II do nowszych odsłon MacBooka. Co czyni w Twoich oczach te produkty atrakcyjnymi?
Szczerze, to nigdy nie przepadałem za Apple II. Nienawidziłem tej maszyny w latach 80. i moim wyborem numer jeden był zawsze Commodore. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, uważam jednak te maszyny za warte uwagi i ważne dla historii przemysłu elektronicznego. Jeśli chodzi o nowocześniejsze produkty Apple, jest to kwestia preferencji. Samemu używam OS X, mimo że miałem w swojej pracy styczność z Windowsem czy nawet Linuksem i te środowiska nie są mi obce. Spośród moich znajomych prawie połowa posiada komputery Apple, natomiast prawie wszyscy używają iPhone’ów i jedynie garstka korzysta z telefonów z Androidem.
Dorastałeś w ciekawych czasach, gdy konsole zaczęły tracić na popularności, a ich rolę urządzeń do grania przejęły komputery domowe, takie jak Commodore czy Atari. Po której stronie „konfliktu” Ty byłeś?
Gdy byłem mały, dwoma najważniejszymi konsolami były Atari 2600 i Nintendo Entertainment System. Miałem jedynie Atari, na którym jednak rzadko grałem. Posiadałem Commodore VIC-20 oraz 64, i to były moje główne maszynki do grania. Szczególnie przy 64 spędziłem najwięcej czasu, ogrywając takie tytuły, jak International Karate, Impossible Mission, Giana Sisters, Spy vs. Spy, Ghostbusters, Maniac Mansion i w końcu serię Ultima, a dokładniej części III, IV i V. Poprzednimi retro konsolami nie interesowałem się aż do mojego dorosłego życia, gdy zacząłem kolekcjonować starą elektronikę.
Twój kanał to nie tylko technologia z poprzednich dekad. Wykazujesz spore zainteresowanie elektrycznymi samochodami i sam posiadasz dwa takie pojazdy w garażu. Czy modele takie jak Chevrolet Volt i Tesla Model S prezentują obiecującą przyszłość dla wolnej od paliw kopalnych motoryzacji, czy jeszcze daleko nam do uniezależnienia się od ropy?
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że napędy elektryczne będą przyszłością motoryzacji i czuję się zaszczycony, że mogę żyć w tak przełomowych czasach. Lubię myśleć o tym zjawisku w kategoriach zmian, których byłem świadkiem w swoim życiu. Na moich oczach aparaty odchodziły od klisz na rzeczy cyfrowych matryc, słyszałem wiele krytycznych słów i powtarzające się argumenty typu „po co ci to, nie ma nic lepszego od tradycyjnego aparatu na klisze”. Cóż, ci ludzie nie mają w tej chwili zbyt wiele do powiedzenia. Przeżyłem przejście z kaset VHS do DVD, z DVD do Blu-Ray, widziałem już tyle nowości i zmian paradygmatów w przemyśle nowych technologii. Wiele z nich nastąpiło bardzo szybko, np. aparaty cyfrowe weszły do użytku codziennego w mniej niż dekadę. Kwestia samochodu elektrycznego może rozwiązać się trochę wolniej, trzeba brać pod uwagę żywotność samochodów, która jest dłuższa w porównaniu do innych urządzeń będących w służbie człowiekowi. Z pewnością mogę jednak stwierdzić, że w ciągu 10-20 lat będziemy w stanie w zupełności zastąpić tradycyjne silniki spalinowe elektrycznymi. To spory zaszczyt uczestniczyć w tym okresie wielkich zmian. Nie potrafię jednak powiedzieć dokładnie kiedy i jak nastąpi ta zmiana, dlatego staram się być na czasie i śledzę wszelkie doniesienia, gdyż producenci każdego dnia prezentują nowe rozwiązania. Np. Chevy Volt reprezentuje grupę aut hybrydowych, samochody Tesli są w pełni elektryczne i pozbawione napędu spalinowego. Jakby tego było mało, możemy również wyróżnić trzy odmiany gniazd zasilających i nic nie wskazuje na to, by któreś z nich w najbliższej przyszłości miało zdominować konkurencję. Mimo wszystko ciekawie być częścią historii tej fascynującej technologii.
Będąc na swój sposób ekspertem w tej dziedzinie, potrafiłbyś wyjaśnić w jaki sposób zostanie zażegnany problem krótkiego zasięgu aut elektrycznych? Kwestia ta wydaje się szczególnie problematyczna dla Amerykanów, którzy samochodami pokonują dłuższe dystanse niż Europejczycy.
Myślę, że warto w tym momencie przypomnieć sobie, że w nie tak odległej przeszłości auta jeżdżące na benzynę również nie były w stanie podróżować na dalekie dystanse. W niektórych miejscach brakowało stacji benzynowych i jedynym wyjściem było wysyłanie beczek z paliwem do hotelu, by mieć pewność, że wystarczy go do końca podróży. Był to typowy problem wieku dziecięcego i jak z każdą innowacyjną technologią w końcu mu zaradzono. Mamy odpowiednią infrastrukturę i problem praktycznie zaniknął. Analogicznie, sieć stacji ładowania, mimo że w powijakach, z każdym miesiącem się rozwija. Zwiększa się przy tym pojemność samochodowych akumulatorów. Ze wszystkich modeli dostępnych w sprzedaży, najgorsze oferują zasięg 120 mil. Podczas gdy w momencie premiery w 2011 pierwsze samochody posiadały baterie pozwalające na 70 mil nieprzerwanej jazdy, tak w tym momencie najnowsze modele Chevroleta lub Tesli mogą pokonać 200-300 mil na pojedynczym naładowaniu. Jeśli dojdziemy do momentu, w którym osiągniemy minimalny zasięg 200 mil, a liczba punktów ładowania osiągnie podobną liczbę co stacje paliw, problem zasięgu nie będzie miał praktycznie żadnego znaczenia.
Wspomnijmy również o twoim drugim kanale, 8-Bit Keys, gdzie recenzujesz przestarzałe keyboardy i syntezatory w akompaniamencie chiptune’ów. Czy zawsze byłeś uzdolniony muzycznie i czy ma to jakiś związek z faktem, że twój kuzyn był założycielem metalowej grupy Pantera?
Rzadko wspominam o nim w filmikach, pewnie dlatego, że nie lubiłem tego typu muzyki i nigdy nie byłem fanem jego zespołu. Szanowałem ich, ale nigdy nie słuchałem ani nie posiadałem albumu Pantery. Na pewno więc nie byli oni źródłem moich inspiracji. Lubię aspekt historyczny starych keyboardów, a także wyzwania jakie stawiają przy tworzeniu muzyki. Jeśli przyjrzeć się ludziom tworzącym muzykę lub inną formę sztuki, często wychodzą oni poza ramy i używają narzędzi trudniejszych do opanowania, testując granice swoich umiejętności, i nieważne czy to jest muzyka, malarstwo czy architektura. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku moich keyboardów. Ponieważ są to bardzo prymitywne urządzenia, sporym wyznaniem jest wyciśnięcie z nich maksimum możliwości przy komponowaniu współczesnych utworów. I o dziwo sprawia to ogromną frajdę. Miałem wiele różnych modeli keyboardów. Większość sprzedałem po nakręceniu recenzji, ale część z nich, dokładnie 11, znajduje się w moim muzeum.
Wspomniałeś o muzeum, czy rzeczywiście posiadasz wydzieloną przestrzeń w mieszkaniu, gdzie zapraszasz swoich widzów i prezentujesz swoją kolekcję?
Oczywiście. Posiadam osobny pokój, gdzie trzymam komputery i inne sprzęty z poprzednich dekad. Miałem ostatnio kilku gości i zaprosiłem ich do pokoju, gdzie nagrywam swoje klipy. Spodziewali się jednego wielkiego pomieszczenia, prawda jest jednak taka, że oprócz mojego studia posiadam również drugi składzik z elektroniką. Żadne z urządzeń nie jest stale podłączone do zasilania, wszystkie jednak działają, a doprowadzenie ich do stanu używalności i zademonstrowania działania jest kwestią wpięcia kilku kabli tu i ówdzie.
Powiedzmy, że zachciałbym zacząć kolekcjonować sprzęt retro. Czy to kosztowne hobby, a może jest to tylko zależne od czasu jaki chcę poświęcić na eBayu?
To hobby nie należy do najdroższych, jeśli obierzesz podobną strategię co ja. Wybieram się na wyprzedaż garażową, pchli targ czy do sklepów charytatywnych, nie wiedząc co zastanę na miejscu. Jeśli szukasz jakiegoś konkretnego sprzętu, moja metoda najprawdopodobniej się nie sprawdzi, ale mnie interesuje praktycznie wszystko co pochodzi z lat 70-80., i kupuję cokolwiek się natrafi – o ile jest wystarczająco tanie. Kupuję również rzeczy uszkodzone, by później je naprawić. W większości przypadków nie wydaję sporych sum, a polegam wyłącznie na swoim szczęściu. Większym problemem jest dla mnie brak przestrzeni. Mierzę się z tym ja, jak również koledzy po fachu. Szczególnie tutaj, w Teksasie, gdzie sprzętom trzymanym na strychu czy w komórce grozi uszkodzenie elektroniki wynikające z wysokich temperatur. Przechowywanie sprzętu retro musi podlegać pewnym zasadom, w związku z tym moja przestrzeń jest ograniczona. Pewnego razu miałem gości, którzy chcieli mi sprezentować PowerMaca G5, komputer naprawdę pokaźnych rozmiarów. Musiałem im uprzejmie odmówić, szczególnie że nawet maszyna, której używałem w swojej wideo demonstracji była pożyczona od osoby trzeciej, bo sam nie miałem zamiaru jej kupować w najbliższej przyszłości. Nie miałbym gdzie jej przechowywać.
Czy odwiedziny twoich fanów są częste, skoro pozwalasz im oglądać swoje małe muzeum? W końcu prawie pół miliona subskrybentów zobowiązuje. Udaje Ci się przy tym znaleźć jeszcze czas wolny dla rodziny?
Przyjmowanie gości jest dla mnie ogromną przyjemnością. Większość odwiedzających to ludzie o podobnych zainteresowaniach i często pojawia się wiele tematów, na które możemy pogadać. Goszczę fanów raz na dwa tygodnie, są to z reguły goście z okolicy, ale również osoby z innych stanów, również kilku Brytyjczyków wpadło w odwiedziny. Oczywiście, każdy z nich musi się wcześniej umówić, nie podaję swojego adresu domowego do momentu, gdy nie ustalimy dokładnej daty spotkania.