Seriale animowane dla dorosłych w dzisiejszych czasach to żadna nowość, w szczególności na rynku amerykańskim. Pierwszym, który przebił się do mainstreamu był Matt Groening z Simpsonami na kanale Fox. Lata 90. to już prawdziwa lawina seriali dla starszego widza. Gigantem w tej dziedzinie stało się MTV, które zanim przerzuciło się na taśmowe produkowanie reality show było liczącym się graczem na rynku animacji – tytułów takich jak Beavis and Butthead, Celebrity Deathmatch czy Daria nie trzeba przedstawiać nikomu wychowanemu na „muzycznej” telewizji tamtych czasów.
Fox nie dawał za wygraną, oferując widzom kolejny serial o lekko dysfunkcyjnej rodzinie w postaci Family Guya czy kolejnej produkcji spod ręki Groeninga – Futuramy. W tym samym czasie Trey Parker i Matt Stone udowodnili, że produkcja o marnej oprawie wizualnej może bezproblemowo obronić się swoją treścią i humorem, przez co South Park do dziś bije rekordy popularności, nokautując przy tym przymierające tasiemce Foxa.
Kolejne tysiąclecie przyniosło wiele nowych seriali, lecz koncept animacji dla dorosłych, o ironio, przestał dojrzewać. Powstawały tytuły, które pozornie miały być skierowane do dojrzałej widowni, a tak naprawdę przyciągały głównie nastolatków i dzieciaki, niczym GTA kuszące 8-latka możliwością destrukcji miasta czołgiem. W morzu marnych produkcji odnalazło się jednak miejsce na perełki takie jak Archer, Harvey Birdman, Metalocalypse czy kultowy już Robot Chicken. Stacja Adult Swim, nadawca RC, wyznaczała standardy dla nowych animacji, podczas gdy konkurencja wypuszczała średnio udane tytuły pokroju Cleveland Show czy nieudolnego powrotu Rena i Stimpy’ego.
Nawet nasz rodzimy rynek zauważył potencjał „dorosłych” produkcji, czego efektem byli Włatcy móch. I chociaż teraz odczuwam ciarki wstydu, widząc powracające na YouTube klipy serialu, tytuł był zdecydowanym sukcesem komercyjnym i wprowadził nową jakość w gatunku, który był dotychczas reprezentowany jedynie przez wyglądające jak stworzone w Paincie dzieła GIT Produkcji.

Pierwsze oznaki renesansu przybyły w postaci Ricka i Morty’ego. To serial nie tylko imponujący kreatywnością, wizualiami i humorem, ale także bogaty w idee i koncepty filozoficzne, które skłaniają do refleksji. Mimo wszystko, międzywymiarowe przygody Ricka i jego wnuka to nadal serial komediowy, który tylko momentami objawia swoją ciemniejszą, bardziej depresyjną stronę. Zupełnie inny poziom zagłębienia się w psychikę człowieka, sens egzystencji i spojrzenia na depresję prezentuje produkcja Raphaela Bob-Waksberga – BoJack Horseman, której tytułowy bohater zasługuje na miano najbardziej ludzkiej postaci seriali animowanych, mimo że jest, no cóż, koniem.
BoJack Horseman – fabuła i postacie
BoJack jest gwiazdą Hollywood, która od dawna nie ma na koncie wielkich sukcesów. Główna rola w sitcomie Rozbrykani (Horsin’ around) zapewniła mu sławę i stabilność finansową do końca życia. Jego kariera skończyła się właściwie na jednej roli – autorski program, którym próbował wrócić do ekstraklasy został zdjęty z anteny po pilotażowym odcinku.
Wiekszość czasu BoJack spędza więc w domu ze współlokatorem-przybłędą Toddem bądź w pubie, często natrafiając na żądne przygodnego seksu fanki. Jest jednak dla nich, jak i wszystkich innych rozpoznających go na ulicy przechodniów jedynie „tym koniem z serialu”, a prasa i media wyłącznie żerują na kontrowersjach, których bohaterem jest BoJack. A tych, ze względu na trudny charakter gwiazdora, wścibskiej prasie nie brakuje. Życie 52-letniego ogiera zdaje się nie mieć kierunku, a on sam nie potrafi znaleźć energii i chęci, by to zmienić.

Gdy poznajemy BoJacka, próbuje on podreperować swoją reputację pisząc autobiografię. Ponieważ jego umiejętności pisarskie nie odstają od celebryckiej normy, zatrudnia on Diane Nguyen jako ghostwritera. Trudności w zmierzeniu sie z przeszłością i brak zaufania do pisarki sprawiają, że książka powstaje w bólach. Zmieniające sie życie BoJacka obserwuje Princess Carolyn, kocia agentka gwiazdy i prywatnie jego była partnerka, która mimo zerwania bliższych więzi próbuje od dwóch dekad wyprowadzić karierę głównego bohatera na prostą.
Poza nią częstym gościem w posiadłości Horsemana jest Mr. Peanutbutter, radosny labrador, partner Diane i gwiazda innego sitcomu, którego formuła została (według BoJacka) zawłaszczona od Rozbrykanych. Pies jest zupełnym przeciwieństwem Horsemana – nie użala się nad sobą, a zaawansowany wiek nie jest dla niego powodem do zaprzestania udziału w coraz to nowszych projektach, nawet jeśli nie są one zbyt ambitne i sięgają absurdów typowych dla showbiznesu.
Centralnym motywem każdego z sezonów jest wydarzenie lub rzecz, która teoretycznie powinna uczynić życie BoJacka Horsemana szczęśliwszym. I jak w pierwszym pojawiła się ocieplająca wizerunek książka, tak w drugim była to rola w Sekretariacie, filmie biograficznym o koniu wyścigowym i osobistym bohaterze BoJacka. W trzecim sezonie zadaniem bohatera będzie odbudowanie swojej reputacji wsród opinii publicznej, a szczególnie przypodobanie się Akademii zwieńczone nominacją do Oscara.
Po każdym czerwonym dywanie za BoJackiem bez przerwy będzie chodziło brzemię ciężkiej przeszłości, czy to w postaci niezrealizowanych obietnic, zaniedbanych znajomości, czy romantycznych wspomnień, które przez upływ czasu zatraciły sens w rzeczywistości. Będzie to podróż ciężka zarówno dla nieparzystokopytnego, jak i dla widza.

BoJack Horseman – humor
Humor w BoJacku Horsemanie to głównie mniej lub bardziej pomysłowe wykorzystanie świata przedstawionego, w którym współżyją ludzie i antropomorficzne zwierzęta. Przykładem tego pierwszego może być np. przewijający się w kilku scenach baran-ogrodnik, posilający sie żywopłotami. Większą przyjemność sprawia jednak wyłapywanie mniej oczywistych smaczków, jak np. postać Pinky’ego Penguina, właściciela podupadającego wydawnictwa wzorowanego na realnym i zdecydowanie lepiej prosperującym brytyjskim oryginale.
Pod maską niepozornej kreskówki o świecie, w którym małżeństwo Wietnamki z labradorem nikogo nie dziwi, kryje się gorzka parodia przemysłu filmowego i „celebryckiego” życia. Przez lata media, czy to poprzez seriale, czy wieści z kolorowych gazet, próbowały nam wmówić, że sława i pieniądze są gwarantem szczęścia. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych wydaje się, że celem życiowym numer jeden wśród najmłodszych jest zyskanie popularności.
Postać Sary Lynn, która z dziecięcej aktorki stała sie uzależnioną od narkotyków gwiazdą pop, bezlitośnie wyśmiewa losy młodocianych gwiazdek, których niewinność skończyła się w momencie wejścia w machinę przemysłu filmowego. Swoją działkę otrzymują również reżyserzy, rzadko uczciwie współpracujący z aktorami, pragnący jedynie „bezpiecznych” filmów, gwarantujących sowity zarobek. Widzowie zaznajomieni ze sprawą Billa Cosby’ego również znajdą analogiczny wątek w jednym z odcinków, pokazujący, że w showbiznesie wizerunek jest ważniejszy od bolesnej prawdy.
I w całym tym świecie pełnym urojonego szczęścia, rządzonym przez koneksje i dyktowanym potrzebą wypromowania tego, co się sprzeda, przebywa BoJack. Raphaelowi Bob-Waksbergowi udała się trudna sztuka stworzenia postaci dalekiej od doskonałości, która mimo wszystko zdobywa sympatię widza. Natychmiastowa sława miała destrukcyjny wpływ na już i tak zrujnowane przez ciężkie dzieciństwo życie BoJacka. Główny bohater jest wrażliwy i wybuchowy – chociaż jego znajomi nie są mu obojętni, ten często rujnuje zarówno relacje z kochającymi go osobami, jak i same osoby.
Najważniejszy jest tutaj Todd. Choć BoJack Horseman rzadko to okazuje, tak naprawdę uważa swojego „niechcianego” współlokatora za najlepszego przyjaciela. Jego przywiązanie do młodego bumelanta jest wręcz tak silne, że jest w stanie podjąć każdy krok, by ten nie rozwinął skrzydeł i nie opuścił posiadłości Horsemana, pozostawiając ogiera samemu sobie. Swoją samolubnością gwiazdor o mało co nie rujnuje dwóch małżeństw, jak i kariery niezależnej reżyserki, której nagle dano życiową szansę w filmie Secretariat. Ale największym przegranym pozostaje zawsze BoJack, który wciąż nie może dojść do wniosku, że to on sam jest źródłem swoich kłopotów.

Choć decyzje BoJacka są często nierozsądne czy wręcz głupie, poparte wyłącznie emocjami i pozbawione skrupułów, zastanawiałem się często, czy przypadkiem nie postąpiłbym podobnie na jego miejscu. Czy byłbym w stanie zaryzykować dobrze zapowiadającą sie karierę, ratując przyjaciela, który wyprowadził mnie na właściwe tory; jak postąpiłbym poznając kobietę, z którą znalazłem wspólny język, wiedząc, że za tydzien bierze ślub ze swoim narzeczonym. I w tym momencie Waksberg zastawia na widza pułapkę.
Przyzwyczajeni do szczęśliwych zakończeń, jakie serwują nam nie tylko komedie, ale również najzwyklejsze seriale obyczajowe, nie zastanawiamy sie nad bardziej prawdopodobnymi, zbliżonymi do realnego życia scenariuszami. W BoJacku Horsemanie świat, choć zamieszkany przez humanoidalne zwierzęta, jest równie brutalny jak rzeczywistość. Mimo tego, że akcja dzieje sie w Hollywoo(d), nie znajdziemy tutaj szczęśliwych zakończeń, zwycięstwa dobra, a jedynym plot twistem będzie rozwiązanie, którego pod żadnym pozorem nie życzylibyśmy głównemu bohaterowi.
Może się wydawać, że oglądanie serialu wywołującego multum negatywnych emocji nie może nieść niczego dobrego. Przez wiele dekad radio, telewizja, a później internet miały oferować ucieczkę od świata realnego, przenosząc nas do krainy, w której wszyscy są uśmiechnięci i żyją w perfekcyjnej sitcomowej rzeczywistości, by choć na chwilę odpocząć od rozterek życia codziennego.
BoJack Horseman pokazuje lustrzane odbicie naszego świata, uświadamiając, że szczęście to najmniej trwałe uczucie, a szukanie go na siłę wyzwala jeszcze więcej smutku. Z drugiej strony tak gorzki obraz pozwala trzeźwiej spojrzeć na otoczenie w czasach, gdy coaching zdobywa coraz większą popularność, a razem z nim grono wiecznie sztucznie uśmiechniętych „specjalistów” od depresji i chorób psychicznych. BoJack Horseman to koń o wiele bardziej ludzki niż większość postaci ze świata seriali.
Jak przyznał sam BoJack, „In the great grand scheme of things, we’re just tiny specks that will one day be forgotten. So it doesn’t matter what we did in the past, or how we’ll be remembered. The only thing that matters is right now”.